środa, 29 lutego 2012 | By: Annie

Stosisko lutowe :)

            W ostatnim czasie przybyło mi naprawdę sporo książek, aż sama jestem zadziwiona tą ilością. :) Pewnie wiele osób w mojej sytuacji, mając na półkach tyle nieprzeczytanych pozycji, znacząco ograniczyło by kupowanie nowych książek. Cóż, ja tak nie umiem. :) Książkoholizm u mnie kwitnie, a ja układam już listę pozycji, na które się rzucę po odzyskaniu wolności, czyli zaraz po napisaniu matury. :) A na razie prezentuję Wam moje najnowsze nabytki. :)


Zacznijmy od stosika po lewej. :)


Od dołu:
- "Mowa ciała w miłości" - od wydawnictwa Rebis. Kończę czytać, dziwna, trochę śmieszna książka. Recenzja najpewniej jutro. :)
- "Gargulec" - zakup własny. Dużo dobrego słyszałam o tej pozycji.
- "Ostatnie lato" - ostatnia część z serii Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów. Wszystkie tomy czytałam, niektóre nawet po klika razy. :) Do pełnej kolekcji na półce brakowało mi tylko czwartego. Jak każdy książkoholik lubię mieć skompletowane pełne serie, zwłaszcza te ulubione, więc nie mogłam nie ulec pokusie i nabyłam "Ostatnie lato". Zresztą po bardzo okazyjnej cenie, na wyprzedaży w empiku, za 10 złotych. :)
- "Deszczowa noc" - kupiona na fali zachwytu po "Tam gdzie ty".
- "Każdego dnia, o każdej godzinie" - piękna, romantyczna powieść. Właśnie kończę czytanie. Od wydawnictwa Sonia Draga
- "Opowieść Olivera" - kontynuacja mojej ulubionej "Love story", dopiero niedawno odkryłam, że taka książka w ogóle istnieje. Nie mam zbyt wygórowanych oczekiwać, w końcu to kontynuacja książki idealnej, więc i tak nie da rady, nie będzie lepsza niż pierwsza część. :) Traktuję ją raczej jako ciekawostkę. :)
- "Zadziwiająca historia Henry'ego Sugara" i "Kamienna łódź" - kupione na wyprzedaży w Matrasie
- "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" - do recenzji od wydawnictwa Prószyński i  S-ka. dziękuję! :)
- "SzrumSzrum..." i "Portret nieobecnej" - też z wyprzedaży w Matrasie
- "Serce w chmurach" - od wydawnictwa Bukowy Las. Już przeczytane, recenzja, bardzo pozytywna, ukaże się w ciągu kilku najbliższych dni. Fantastyczna książka. :)
- "Pięć małych świnek" i "Śmierć lorda Edgware'a" - zgodnie z zapowiedzią poszerzam moją kolekcję książek Agaty Christie. :)

Stosik z prawej:
Od dołu:
- "Za cudze winy"
- "Mroczna ostoja" - trzecia część z serii Przywoływacz Dusz. Obie książki to przemiła niespodzianka od wydawnictwa Dwójka bez Sternika. Bardzo dziękuję! :)
- "Urodziny" - zakupiona po bardzo okazyjnej cenie pod wpływem recenzji Moniki. :)
- "Serwal", "Japońskie cięcie", "Obława" i "Marika" to kryminały autorstwa Krzysztofa Kotowskiego. Oczarowała mnie jego "Krew na Placu Lalek" i postanowiłam zapoznać się z innymi powieściami tego pana. :)
- "Baśnie arabskie" - od księgarni Matras. Zapowiada się bardzo ciekawie. Lubię od czasu sięgnąć po takie egzotyczne pozycje, które znacząco poszerzają moją wiedzę na temat innych kultur.
- "Szkoła Laory" i "Tajemnica Skyle" - od wydawnictwa Prószyński i S-ka.
- "Wielkanocna parada" i "Kukułka" - zakupy własne
- "Droga do Różan" - od wydawnictwa Otwarte, przedpremierowo. Nie wytrzymałam, zaczęłam czytać i od razu wsiąkłam. Super książka. :) Bądźcie czujni, bo wydawnictwo Otwarte szykuje wiele ciekawych niespodzianek dla swoich czytelników - więcej informacji w Dzień Kobiet. :)


         A oto widok na całość. Musiałam się bardzo spieszyć robiąc zdjęcie, bo wieża niebezpiecznie się chybotała. Na szczęście nie runęła, a mi udało się wykonać to ryzykowne ujęcie i w dodatku wyjść z tego bez szwanku. :)

         A na koniec trochę prywaty. :) Matura zbliża się wielkimi krokami i niestety ostatnio udało mi się zaobserwować objawy paniki i niezdrowej rywalizacji wśród znajomych. A ja mam w sobie taki dziwny mechanizm, że im bardziej inni się przyjmują, tym ja mniej. Tym razem jednak mój spokój i dystans nawet mnie zaskakują. Zawsze wydawało mi się to taka wielka sprawa, MATURA przecież, a teraz, gdy jestem w tym momencie, że lada chwila będę ją pisała, widzę, że nie będzie się to specjalnie różniło od mojego standardowego, co tygodniowego sprawdzianu z biologii, z tą tylko różnicą, że matura będzie... prostsza. :) Wiem, że może brzmieć to trochę arogancko, ale taka jest prawda. Przez trzy lata liceum byliśmy intensywnie tresowani i szkoleni, więc dziwi mnie teraz ta panika. Zwłaszcza, że efekty poprzednich roczników mówią same za siebie i pokazują, że na naszych nauczycielach można polegać. No, ale koniec tego ględzenia. :) Jedyne czego się obawiam to prezentacja z polskiego. Nie przepadam za wystąpieniami publicznymi, zwłaszcza gdy wszyscy zebrani oczekują ode mnie, że powiem coś mądrego. Obawiam się, że na maturze mogą też tego wymagać. :) Ogólnie to chciałabym już napisać te wszystkie matury i wreszcie mieć święty spokój i czas na czytanie. :)
Coraz bardziej skłaniam się też do pomysłu studiowania na dwóch kierunkach jednocześnie, np. biotechnologii i chemii. Jestem ostatnim rocznikiem, któremu przysługuje darmowy drugi kierunek, więc chyba warto skorzystać. :)
A tak z codziennych spraw to staram się cieszyć każdą chwilą. Jak co roku nie mogę doczekać się wiosny i dziś dostałam jej przedsmak. Cudownie było wracać spacerem do domu i ogrzewać się w promieniach słońca, z nową książką w torebce. :)
Miłego wieczoru! :)
sobota, 18 lutego 2012 | By: Annie

"Madame Hemingway" - Paula McLain

             Ernest Hemingway to wybitny amerykański pisarz, zdobywca m.in. Pulitzera oraz Nagrody Nobla, uważany za najważniejszego twórcę literatury XX wieku. To także jeden z czołowych przedstawicieli Straconego Pokolenia (ang. Lost Generation), czyli grupy amerykańskich pisarzy, urodzonych około 1898 roku, którzy brali udział w I Wojnie Światowej i w latach 20’ żyli i tworzyli w Paryżu. Hemingway prywatnie prowadził bardzo intensywne i burzliwe życie. Uwielbiał boks, corridę, podróże i wszelkie niebezpieczeństwo. Miał cztery żony i liczne kochanki. Jednak jak sam po latach podkreślał, to pierwsza żona, Hadley Richardson, wywarła największy wpływ na jego życie i „wolałby umrzeć niż zakochać się w jakiejkolwiek innej kobiecie.” To właśnie jej, paryskiej żonie, poświęcona jest powieść „Madame Hemingway” autorstwa Pauli McLain.

            „Madame Hemingway” nie jest biografią w ścisłym tego słowa znaczeniu. To raczej oparta na faktach, beletryzowana powieść o losach Hadley Richardson u boku Ernesta Hemingwaya, opisana z jej punktu widzenia. Obserwujemy początki ich znajomości, kiedy Ernest był jeszcze nikomu nieznanym, poczytującym twórcą, wspólną przeprowadzkę do Paryża, podróże, próby pisarskie, narodziny syna, jesteśmy świadkami ich kłótni i najszczęśliwszych chwil. Towarzyszymy Hemingwayom w zawieraniu nowych przyjaźni, między innymi z Gertrudą Stein oraz Scottem i Zeldą Fitzgeraldami. Oczywiście, część z opisanych sytuacji, dialogi itd. są zmyślone, jednak, czytając opinie różnych amerykańskich krytyków literackich okazuje się, że autorka podeszła do tematu bardzo poważnie i zdecydowana większość opisanych przez nią wydarzeń oddaje całą prawdę historyczną.
Paula McLain przedstawia czytelnikowi bardzo ciekawy i myślę, że również realistyczny obraz Paryża lat 20’. Nie jest on tak idealistyczny jak w najnowszym filmie Woody’ego Allena „O północy w Paryżu” (świetny film!), ale dzięki temu zdecydowanie bardziej autentyczny. „Madame Hemingway” to także doskonały portret Straconego Pokolenia, widziany krytycznym okiem Hadley, która nigdy nie potrafiła odnaleźć się w tym pozbawionym zasad moralnych, dekadenckim świecie.


Hadley i Ernest, 1921
              W epilogu powieści książkowa Madame Hemingway mówi: „Czasem było mi przykro pomyśleć, że dla ludzi śledzących z zainteresowaniem jego [Ernesta] życie byłam tylko pierwszą żoną, paryską.”*  Jest w tym dużo prawdy. Gdy przed rozpoczęciem czytania powieści weszłam na wikipedię, aby dowiedzieć się nieco więcej na temat życia Hemingwaya, zobaczyłam listę jego żon i nie zrobiło mi żadnej różnicy, która z nich była pierwsza, a która ostatnia. Ot, po prostu lista nazwisk. Do głowy mi nawet nie przyszło jak barwne osoby mogą się za nimi kryć, prawdziwi ludzie o pasjonujących życiorysach. I tu nasuwa się konkluzja, smutny wniosek, jak wiele jest takich niepowtarzalnych i niezwykle ciekawych postaci, które odeszły w niepamięć. Paula McLain napisała swoją powieść i dzięki temu wydobyła na światło dzienne historię pierwszej żony Hemingwaya. Na kartach książki udało jej się ożywić Hadley Richardson, i to z bardzo udanym skutkiem.

               „Madame Hemingway” to naprawdę ciekawa pozycja, a zarazem dobre źródło wiedzy na temat Paryża lat 20’ i jego bohemy. Polecam wszystkim, którzy chcą dowiedzieć się nieco więcej o Erneście Hemingwayu, a przede wszystkim o jego pierwszej żonie, a to wszystko podane w przystępnej formie powieści opartej na faktach. Być może biografia z prawdziwego zdarzenia, poparta licznymi pracami naukowymi, stanowiłaby bardziej godne zaufania źródło wiedzy, jednak dla czytelnika takiego jak ja, który po prostu oczekuje dobrej rozrywki, wciągającej i przenoszącej w czasie historii, a przy okazji poszerzenia swojej wiedzy „Madame Hemingway” to pozycja jak najbardziej spełniająca wszystkie te wymagania. Bardzo polecam!

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 393
Dla zainteresowanych małżeństwem Hemingway’ów polecam wejście TUTAJ i TUTAJ.

* Paula McLain, „Madame Hemingway”, Bukowy Las 2011, s. 389
środa, 15 lutego 2012 | By: Annie

"Noc w bibliotece" - Agata Christie

            Gdy za oknem pada śnieg, a ja zmarznięta i zmęczona wracam do cieplutkiego domu, jaki jest najlepszy sposób na zapomnienie o zbliżającej się maturze i relaks w sam raz na jeden wieczór? W moim przypadku niezawodnie sprawdza się pewien wielokrotnie przetestowany zestaw: ciepłe kakao + dobra, lekka i wciągająca powieść, a w kategorii takich książek, w moim osobistym rankingu, tuż za Sharon Owens plasują się kryminały Agaty Christie. :)

           „Noc w Bibliotece” to moje pierwsze, nie licząc kilku odcinków telewizyjnego serialu, spotkanie z panną Marple. I powiem Wam jedno, chciałabym mieć taką ciocię, a jeśli sama miałabym zostać starą panną to koniecznie tylko taką! :) Panna Marple to niezwykle spostrzegawcza, dowcipna i sympatyczna osóbka z licznymi sukcesami w wyjaśnianiu kryminalnych zagadek na koncie. Nic dziwnego zatem, że gdy w bibliotece mieszkającego w pobliżu pułkownika Bantry’ego odkryto trupa młodej, pięknej dziewczyny, panna Marple angażuje się w śledztwo i, w przeciwieństwie do policji, szybko namierza mordercę.

            „Noc w bibliotece” została napisana, jak można się spodziewać po Mistrzyni Kryminałów, świetnym i lekkim stylem. Książka wciąga już od pierwszej strony i trzyma w napięciu aż do ostatniej. Jak na porządny kryminał przystało jest trup, a nawet dwa, śledztwo, wiele zwrotów akcji, rodzinna tajemnica, a na końcu rozwikłanie zagadki (mordercy oczywiście nie udało mi się odgadnąć :)). A to wszystko okraszone klimatem Anglii początku lat 40’, prowincjonalnego miasteczka i urokiem przesympatycznej panny Marple. Agata Christie po raz kolejny oczarowała mnie swoją twórczością. Z przyjemnością sięgnę po kolejne pozycje jej autorstwa. Na szczęście jeszcze przez lata będę miała co czytać, bo była ona niezwykle płodną autorką, wydała aż 80 kryminałów! Jest w czym wybierać. :)

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 203
sobota, 11 lutego 2012 | By: Annie

"Piasek ze szkła" - Joanna Szczepkowska

            Joanna Szczepkowska to przede wszystkim znana i lubiana polska aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Jednak tym razem daje się poznać czytelnikowi z zupełnie innej strony; jako felietonistka obdarzona ciętym językiem i fantastycznym poczuciem humoru. „Piasek ze szkła” to zbiór felietonów jej autorstwa, które ukazywały się w „Wysokich obcasach”, dodatku do „Gazety Wyborczej”, w latach 2004-2009.

             Mimo, że niejednokrotnie czytywałam „Wysokie Obcasy” to przyznam się szczerze, że na felietony Joanny Szczepkowskiej nigdy nie zwróciłam szczególnej uwagi. Dopiero gdy w moje ręce trafił „Piasek ze szkła” w pełni doceniłam te krótkie utwory, które niejednokrotnie rozbawiły mnie od łez, choć również wiele razy skłoniły do przemyśleń. Pewnie po kilku tygodniach będę niewiele z nich pamiętała, ale w trakcie czytania dostarczyły mi kilku godzin świetnej rozrywki i to się liczy. :) Każdy felieton jest inny i porusza zupełnie inną tematykę. Jedne są zabawne, inne krytyczne wobec naszej rzeczywistości, niektóre refleksyjne, a jeszcze kolejne to po prostu historie z codziennego życia. Autorka pisze o zwykłych rzeczach i ludziach w sposób humorystyczny i z polotem. Wszystkie felietony łączy jeden wspólny element - każdy jest zwieńczony dosadną i błyskotliwą puentą, która często nadaje sens i odpowiedni wydźwięk całemu utworowi.

              Z felietonów wyłania się bardzo ciekawa osobowość Joanny Szczepkowskiej, kobiety dowcipnej, bardzo spostrzegawczej, inteligentnej i bacznie obserwującej otaczający ją świat. Jestem pod wrażeniem jak dużo treści można umieścić na zaledwie dwóch czy trzech stronach. Z przyjemnością przeczytam kolejne zbiory felietonów jej autorstwa, m.in. „Jak wyprostować koło”. Uważam, ze bardzo dobrym pomysłem jest wydawanie ukazujących się w gazetach krótkich utworów w formie książki – dopiero zebrane je wszystkie razem można w pełni docenić i skonsumować jako całość, a przez to lepiej poznać autora, jego styl i światopogląd. „Piasek ze szkła” to idealna lektura na jeden wieczór, bardzo polecam... sama nie wiem komu, chyba absolutnie wszystkim. :)

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 184
środa, 8 lutego 2012 | By: Annie

"Tam gdzie ty" - Jodi Picoult

              Jodi Picoult to pisarka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Marka sama w sobie, autorka 18 książek; większość to ogólnoświatowe bestsellery, które rozeszły się w łącznym nakładzie około 15 milionów egzemplarzy. Jodi Picoult w swych powieściach łączy trudną i często mocno kontrowersyjną tematykę, poruszające serce historie zwykłych ludzi z lekkim i bardzo przystępnym stylem. Podobnie jest także w przypadku jej najnowszej książki „Tam gdzie ty”, w której poznajemy historię małżeństwa Zoe i Maxa Baxterów zmagających się z niepłodnością. Po wielu latach walki, kilku nieudanych zabiegach in vitro i poronieniach para postanawia się rozstać. Każde z nich obejmuje inną drogę; Zoe znajduje miłość u boku kobiety, Max natomiast odmienia swe życie i staje się praktykującym, konserwatywnym chrześcijaninem. Po pewnym czasie Zoe i Max spotykają się ponownie na sali sądowej, gdzie dochodzi do starcia dwóch skrajnie różnych światopoglądów, zmagań o prawa homoseksualistów i walki o szczęście każdego z bohaterów.

             Wstyd przyznać, ale „Tam gdzie ty” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jodi Picoult. Chyba byłam ostatnią osobą w całej blogosferze, która nie miała do tej pory do czynienia z twórczością tej autorki, ale na szczęście pierwsze spotkanie już za mną. :) I po lekturze tej książki jestem pewna, że pierwsze nie okaże się ostatnim. Autorka oczarowała mnie prostotą i przystępnością swojego stylu. Nawet fragmenty dotyczące zagadnień prawnych czy medycznych zostały napisane w sposób lekki i powiedziałabym łatwo przyswajalny. Sądzę, że to właśnie połączenie kontrowersyjnych tematów z niezwykle lekkim stylem zadecydowało o międzynarodowym sukcesie pisarki oraz o uniwersalności jej powieści, które mogą być czytane przez każdego, niezależnie od wieku, płci czy poglądów.

              W książce Jodi Picoult jest jeszcze jeden element, który mnie urzekł - jej bezstronność. Mam alergię na wszelką homofobię, nie jestem religijna i uważam się za osobę tolerancyjną. Sądzę, że każdy ma prawo do własnych przekonań, tak samo jak ja mam prawo do swoich. Nie cierpię ludzi ograniczonych, którzy swój światopogląd usiłują narzucać wszystkim w koło. Dlatego tym bardziej powieść „Tam gdzie ty” okazała się być dla mnie tak emocjonującą lekturą, którą przeżywałam całą sobą i czytałam z wypiekami na twarzy. Od początku stałam po stronie Zoe i Vanessy i kibicowałam im w ich walce o spełnienie marzeń. A autorka od początku aż do samego końca pozostaje całkowicie bezstronna, żadna ze stron nie jest w jakiś sposób faworyzowana, za każdą przemawiają racjonalne argumenty, które skłaniają czytelnika do przemyśleń. I właśnie to bardzo mi się spodobało; mimo, że od początku miałam wyrobione zdanie na temat całej sytuacji, to pisarka zmusiła mnie do refleksji, przedstawiła mi racje i punkt widzenia drugiej strony konfliktu, a przez to poszerzyła moje horyzonty i umożliwiła lepsze poznanie przekonań i argumentacji ludzi bardziej ode mnie konserwatywnych. Godna podziwu jest również wiedza pisarki. Widać, ze wykonała rzetelną i dogłębna pracę nad każdym zagadnieniem poruszonym w książce, zarówno z tematyki prawniczej jak i medycznej.

             Czytając recenzje tej powieści w niektórych spotkałam się z opinią, że jest to jedna ze słabszych książek Jodi Picoult. Niestety, nie mam porównania z innymi pozycjami jej autorstwa, jednak „Tam gdzie ty” bardzo mi się spodobało, więc jeśli kolejne pozycje okażą się być jeszcze lepsze to tylko mogę się cieszyć. Na mojej półce czekają już „Dziewiętnaście minut” i kupiona dziś „Deszczowa noc”. :) A „Tam gdzie ty” bardzo polecam wszystkim tym, którzy podobnie jak ja uwielbiają dobrą, poruszającą i skłaniająca do refleksji literaturę obyczajową.

          I na koniec nie mogłabym nie wspomnieć o płycie dołączonej do książki. :) Znajduje się na niej 10 piosenek skomponowanych specjalnie do tej powieści, każda dotyczy jednego z rozdziałów, oddaje jego nastrój i odczucia głównej bohaterki. Pomysł sam w sobie bardzo ciekawy i oryginalny, choć w moim przypadku raczej się nie sprawdził. Po pierwsze dlatego, że książkę często czytałam jadąc autobusem lub metrem i zwyczajnie nie chciało mi się wyciągać za każdym razem ipoda, żeby puścić odpowiednią piosenkę. Po drugie taka muzyka zwyczajnie mi nie pasuje, drażni mnie a większych dawkach irytuje. To zupełnie nie moja bajka, nie mój styl, choć na pewno znajdą się amatorzy takiego brzmienia. :)
Piosenek z tej płyty możecie posłuchać TUTAJ.

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 564
sobota, 4 lutego 2012 | By: Annie

Zapraszam do mojej biblioteczki :)

       Już od dawna planowałam zaprezentować Wam (bezczelnie się pochwalić :)) moją biblioteczkę. W końcu zebrałam się w sobie i oto efekty. Miłego oglądania. :)

Widok na całość

Zacznijmy od prawego regału :)

Pierwsza półka od góry - miszmasz całkowity, a w nim jedna z moich największych perełek w kolekcji - Dzienniki Virginii Woolf

Druga i trzecia półka od góry to głównie moja ulubiona literatura obyczajowa :)

C.d. :)
Na samym dole znajdują się książki z mojego dzieciństwa, choć niestety nie wszystkie, dla niektórych zabrakło miejsca i są schowane w kartonie. Natomiast te prezentujące się na zdjęciu powyżej to moje najukochańsze pozycje, z którymi nigdy się nie rozstanę, m.in. seria o Paddingtonie, Karlssonie z Dachu, Dynastia Miziołków czy Dzieci z Bullerbyn :)

Regał środkowy - nie robiłam zbliżeń półek, bo wydaje mi się, że wszytskie tytuły widać na tym zdjęciu. :) Znajduje się tu sama fantastyka, serie paranormal romance itp. :)

Regał z lewej strony, niestety słabo widoczny, bo obok niego znajduje się biurko, więc cięzko było mi uchwycić cały na zdjęciu. Półka na samym dole jest ucięta, ale nie znajduje się na niej nic ciekawego; segragatory z notatkami, encyklopedie  i Biologia Villee'go :)
Na górnej półce przeważa klasyka, a na drugiej od góry literatura kobieca; Oliwkowa seria, książki Sharon owens, Candace Bushnell itd. :)
Półka kryminalna, a ponieżek lektury szkolne :)

A to półka wisząca nad moim łóżkiem - po raz kolejny miszmasz, trochę Agaty Christie, Nora Roberts, czyli ogólnie to, co nie zmieściło się na żadnych innych półkach. :)

Półka nad łóżkiem - c.d.
A to mój poranek w salonie. :) Jak już wyciagnęłam aparat, to stwierdziałam, że podzielę się z Wami tym porannym, sobotnim widokiem. :)
A teraz lecę się szykować, bo dziś mam Studniówkę! Tralalalala, nie mogę się doczekać. :)
środa, 1 lutego 2012 | By: Annie

Stosik wyszperany

           Luty rozpoczął się u mnie bardzo mroźnie i zimowo, ale również całkiem pozytywnie i stosikowo. Mimo, że nie przepadam za tym miesiącem, to poniższe książki skutecznie umilają mi czas i jeszcze skuteczniej odciągają mnie od nauki. :)


              Stosik składa się głównie z pozycji wyszperanych na wyprzedaży w Matrasie. Są to książki zupełnie mi wcześniej nieznane, w ich wyborze kierowałam się ciekawymi opisami i intuicją. Lubię czasem sięgnąć po coś zupełnie zapomnianego i nieco tajemniczego, czuję się wtedy jak wielki odkrywca. :) I najwazniejsze, jeśli książka okaże się świetna to będę mogła wtedy z dumą powiedzieć, że zupełnie sama odkryłam nową perełkę. :) Wyprzedaż w Matrasie była doskonałą okazją do takich zakupów "w ciemno”. Ceny zdecydowanie nie były wygórowane, więc w razie rozczarowania nie będę żałowała zmarnowanych pieniędzy. Myślę, że nie ma co wypisywać tytułów, co jest, każdy widzi. Zresztą sama nie bardzo umiem napisać cokolwiek na tematach tych książek, stanowią dla mnie smakowitą zagadkę. :)

              Natomiast te dwie stłoczone z boku książki (choć wcale nie mniej ważne!) to prezenty od mojego chłopaka - bardzo dziękuję, nie tylko za wzbogacanie mojej biblioteczki, ale także za ogromną wyrozumiałość dla mojego książkoholizmu. :) "Seks w wielkim mieście" już zrecenzowany - TUTAJ, a "W pościeli", kolejną książkę do mojej kolekcji utworów McEwana, zmierzam przeczytać już w najbliższym czasie. :)

            Trzymajcie się ciepło i miłego wieczoru! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...