wtorek, 31 stycznia 2012 | By: Annie

Wyniki konkursu urodzinowego!

Po długich zmaganiach z programem i opracowywaniu różnych technik losowania wreszcie udało mi się wyłonić szczęśliwego zwycięzcę. :) A jest nim, a właściwie nią, Anna - autorka bloga Anna - Moje książki. Serdecznie gratuluję! Na maila z adresem, na który mogę wysłać nagrodę czekam przez najbliższy tydzień (mój mail to: annie@onet.com.pl) . :)


Bardzo dziękuję za tak liczne zgłoszenia (było ich ponad sto!) i wszystkie przepiękne życzenia, to naprawdę mega motywujące. :) Szczerze mówiąc nie oczekiwałam aż tak licznego odzewu, i tym bardziej mi miło, że już w pierwsze urodziny bloga mogę poszczycić się tak dużym gronem odwiedzających mnie osób. Wszystkim jeszcze raz gorąco dziękuję za udział. :) A zmotywowana tak dużą frekwencją już planuję kolejne konkursy, więc bądźcie czujni! :)
sobota, 28 stycznia 2012 | By: Annie

"Carrie w wielkim mieście" - Candace Bushnell

            Kto uważnie czyta mojego bloga, ten z pewnością zdążył się już zorientować, że serial „Seks w wielkim mieście” darzę bardzo dużą sympatią. To jedna z moich ulubionych produkcji telewizyjnych, a Carrie, Charlotte, Mirandę i Samanthę uważam za jedne z najsympatyczniejszych i najbardziej realistycznych kobiecych bohaterek występujących na ekranie.

            Serial „Seks w wielkim mieście” i książka o takim samym tytule powstały na podstawie felietonów autorstwa Candace Bushnell, które od 1994 roku ukazywały się na łamach The New York Observer. Po ogromnym sukcesie i upływie kilku lat pisarka ponownie przywołała postać Carrie na kartach książki, z tym, że tym razem postanowiła odwołać się do wczesnej młodości bohaterki, prezentując czytelnikom okres liceum i próby wyrwania się z małego miasteczka. I tak powstały „Dzienniki Carrie”, których moją niekoniecznie pozytywną recenzję możecie przeczytać TUTAJ. Jednak nie zniechęcona, z radością sięgnęłam po wyczekiwaną kontynuację losów Carrie, „Carrie w wielkim mieście”. Pozycja ta okazała się być bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Została napisana w duchu i stylu serialu, który pokochałam, a czego zdecydowanie zabrakło mi w „Dziennikach Carrie”.

             Książka prezentuje losy głównej bohaterki tuż po przyjeździe do Nowego Jorku. Obserwujemy jej pierwsze zmagania z pisarstwem, pierwsze miłości, a przede wszystkim początki przyjaźni z Samanthą, Mirandą i Charlotte.

             „Carrie w wielkim mieście” przeczytałam, a raczej połknęłam w ciągu jednego dnia, co jest już chyba recenzją samą w sobie. :) Książka została napisana w stylu bardzo charakterystycznym dla Candace Bushnell, to znaczy lekko i z dowcipem. Powieść czyta się świetnie, ani przez chwilę nie nudzi, niejednokrotnie bawi i zapewnia dobrą rozrywkę. Czuć w niej urok Nowego Jorku lat 80’, gorące lato, a przede wszystkim przyjaźń między głównymi bohaterkami. Jednak nie ma się co oszukiwać, nie jest to pozycja wybitna, choć dla fanek serialu obowiązkowa. :) Polecam ją głównie osobom, które są „w temacie” i chcą poznać wcześniejsze losy swoich ulubionych postaci. Tych, którzy dopiero planują rozpocząć swoją przygodę z „Seksem w wielkim mieście” zachęcam do obejrzenia serialu. W innej kolejności, przy braku dobrej znajomości bohaterek, ich charakterów i perypetii, książki o ich wcześniejszych losach zwyczajnie trącą swój urok. Tak więc przede wszystkim polecam serial, który jest naprawdę świetny, a dopisane powieści pozostawiłabym na deser, jako ciekawostkę i dodatek dla fanów. :)

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Znak emotikon
Liczba stron: 356

Książkę odstałam od mojego kochanego chłopaka, któremu bardzo dziekuję - on wie co lubię. :)

piątek, 27 stycznia 2012 | By: Annie

"Hotel Babylon" - Imogen Edwards-Jones & Autor Anonimowy

              Uwielbiam podróżować, odkrywać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi. Bardzo lubię ten dreszczyk oczekiwania, pakowanie walizki, uczucie nieznanego i czekającej przygody. Zawsze przez wyjazdem zastanawiam się jak będzie wyglądał mój pokój, jaki będzie widok z okna i co dobrego będzie serwowane do jedzenia. Ponadto uwielbiam te miniaturowe hotelowe mydełka i szampony. :) Dlatego też z ogromną chęcią i ciekawością sięgnęłam po książkę „Hotel Babylon”, która ukazuje sekrety pracy w jednym z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Londynie, przedstawione z perspektywy 24-godzinnego dyżuru recepcjonisty. Imogen Edwards-Jones swoją wiedzę czerpie ze współpracy z Autorem Anonimowym, czyli pragnącym zachować anonimowość menadżerem wielu znanych hoteli. Mimo, że Hotel Babylon to fikcyjne miejsce, to jak sama autorka deklaruje, historie opisane w książce są jak najbardziej autentyczne.

              Pierwsze, co poraziło mnie po otworzeniu „Hotelu Babylon”, to wielkość liter. Są olbrzymie! Niby nie przeszkadza to w czytaniu, jednak czułam się trochę oszukana. Kupuję książkę, która ma prawie 400 stron, a tak naprawdę całą treść można by umieścić na 200, wystarczyłoby nieco zmniejszyć czcionkę i marginesy. Jestem pewna, że i tak kupiłabym tę pozycję, nawet gdyby liczyła o połowę mniej kartek, a przez takie wydanie mam odczucie, że wydawnictwo nie szanuje swojego klienta – bo czy naprawdę uważają, że czytelnik jest na tyle głupi, że nie zorientuje się jak na siłę pogrubiona jest ta książka? :) Pewnie się czepiam, ale na szczęście to pierwsze kiepskie wrażenie zostało zepchnięte za drugi plan przez naprawdę ciekawą treść.

            Książka prezentuje mnóstwo ciekawostek, niekiedy jest bardzo śmieszna, a niekiedy przytoczone historie mrożą krew w żyłach, m.in. przedstawienie pracy w kuchni. Pozycja zawiera również dużo anegdot na temat gwiazd i ich absurdalnych wymagań co do pokojów hotelowych. Jednak najśmieszniejsi są sami goście, którzy po przekroczeniu hotelowego progu zapominają o swych manierach i wyzwalają swoje najgorsze instynkty. Co tu dużo pisać, „Hotel Babylon” to idealna lektura dla osób lubiących podróżować i ciekawych sekretów hoteli „od zaplecza”. Pewnie niektóre z historii zostały mocno podkoloryzowane, jednak dzięki temu książka stanowi tak fajną i lekką rozrywkę.
A przede mną jeszcze „Air Babylon”. :)

Moja ocena: 4+/6
Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 374
         
Na podstawie książki powstał serial „Hotel Babylon”, który cieszy się bardzo dużą popularnością, nakręcono już 4 sezony. Jak na razie obejrzałam tylko pilota i muszę przyznać, że zapowiada się bardzo ciekawie. Może po maturze obejrzę resztę odcinków. :)

czwartek, 26 stycznia 2012 | By: Annie

"Kraina duszy" - Nuria Amat


              "Kraina duszy” autorstwa Nurii Amat to już druga pozycja z serii Labirynty wydawnictwa WAM, którą miałam okazję i przyjemność przeczytać. Z tego co zdążyłam do tej pory zaobserwować jest to seria, pod której patronatem ukazują się klimatyczne, mało rozreklamowane książki z przeróżnych zakątków świata. Za pomocą innej pozycji z tego cyklu, „Dłoni pełnej gwiazd”, przeniosłam się na ulice Damszku. Tym razem, dzięki epopeicznej powieści Nurii Amat, miałam okazję przeżyć kilka lat w Barcelonie lat 50’ i obserwować wielką historię miłości Neny i Baltusa. 

             Nuria Amat jest Katalonką, a "Kraina duszy" to jej pierwsza powieść napisana w języku „małego kraju”. Zawarła w niej wątki autobiograficzne, co dodaje książce dużo autentyzmu. Osią wydarzeń jest miłość Neny i Baltusa, jak można się domyślać rodziców autorki. Czytamy o historii ich małżeństwa, pojawianiu się dzieci, budowaniu domu, kilku podróżach, kontaktach z przyjaciółmi, a w tle co chwila przewija się wspaniała Barcelona. Książka opowiada o z pozoru zwykłej rodzinie, a jednocześnie sama w sobie jest niezwykła - to sztuka napisać taką powieść, zdecydowanie. :)

              „Kraina duszy” to niezwykle oryginalna, delikatna, poetycka i pełna melancholii pozycja. Karty powieści są nasycone poezją, pięknymi porównaniami, przepełniają je ulotne uczucia i niewypowiedziane myśli. To książka, którą czytelnik czuje całym sobą, sercem i duszą. Porusza i niejednokrotnie wyciska łzy. "Kraina duszy" ukazuje nam niepowtarzalny klimat frankistowskiej Barcelony, która stanowi tło narodzin pięknego uczucia; miłości między dwojgiem młodych ludzi. Ponadto powieść może stanowić ogromne źródło wiedzy na temat powojennej Hiszpanii i przeżyć Katalończyków walczących o wyzwolenie swojej małej ojczyzny. Muszę koniecznie skierować wyrazu uznania i podziękowania do wydawnictwa, które na początku książki umieściło kilkustronnicowy wstęp (napisany przez tłumaczkę) przybliżający czytelnikowi realia uwczesnego państwa generała Franco, jego historię oraz sytuację polityczną i gospodarczą. Niby niewiele, ale bardzo dużo daje czytelnikowi. Rozpoczynając lekturę jesteśmy od razu wprowadzeni w świat przedstawiony w powieści, orientujemy się w sytuacji Katalończyków, w ich pragnieniach narodowowyzwoleńczych i możemy dzięki temu lepiej poczuć klimat książki. Jest to tym ważniejsze, że styl pisania Nurii Amat zdecydowanie nie należy do łatwych i klarownych. Wiele rzeczy pozostaje w strefie niedomówień i domyśleń i myślę, że nie udało by mi się wychwycić niektórych niuansow gdybym wcześniej nie miała okazji przeczytać wspomnianego wstępu.

              „Kraina duszy” nie jest książką prostą i łatwą w odbiorze. Autorka pisze niekiedy w sposób tak zagmatwany, że aż ciężko rozszyfrować jej poetyckie porównania. Jednocześnie powieść posiada niepowtarzalny i trudny do zdefiniowania urok, dla którego naprawdę warto sięgnąć po tę niezwykłą pozycję i poznać piękną historię miłości Neny i Baltusa. "Krainę duszy" polecam wszystkim romantycznym duszom, osobom lubiącym wzruszenia, poezję i nastrojową atmosferę. A przede wszystkim czytelnikom lubiącym, gdy powieść posiada niepowtarzalny klimat, a jej wspomnienie pozostaje w pamięci jeszcze długo po zakończeniu czytania.

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: WAM
Liczba stron: 376
środa, 25 stycznia 2012 | By: Annie

"Zimowy ślub" - Sharon Owens

            Sharon Owens to północnoirlandzka pisarka, którą polubiłam dzięki książce „Herbaciarnia pod Morwami”, pokochałam po przeczytaniu wspaniałej „Dyskoteki przy Magnoliowej”, a w swej miłości utwierdziłam się dzięki „Tawernie przy Klonowej” i „Weselnemu zawrotowi głowy”. To jedna z nielicznych autorek, która nie ważne co napisze – ślepo kupuję natychmiast po premierze. Tak było też w przypadku najnowszej książki Sharon, o niezwykle adekwatnym do obecnej pogody tytule – „Zimowy ślub”. :)

           Główną bohaterką powieści jest Emily. Dziewczyna mieszka w Londynie, dokąd uciekła z Belfastu po tym jak jej narzeczony porzucił ją przed ołtarzem. Emily pracuje w magazynie o dekoracji wnętrz i usiłuje zapomnieć o byłym chłopaku. Pewnego dnia poznaje przystojnego Dylana, jednak boi się zaangażować w obawie przed ponownym zranieniem. Bardzo ciekawą, barwną i wyróżniającą się postacią jest szefowa i najbliższa przyjaciółka Emily, Arabella – szalona kobieta. :)

            Książki Sharon Owens zdecydowanie posiadają w sobie to „coś”, pewien rodzaj uroku, który działa na mnie nieodparcie, skłania od czytania, a następnie do ponownego wracania do przeczytanych już pozycji, mimo pewnej przewidywalności i trywialności fabuły. Ile razy ja czytałam „Dyskotekę przy Magnoliowej” czy „Weselny zawrót głowy”! Kiedy mam gorszy humor albo zastój czytelniczy wystarczy tylko, że otworzę którąś z książek Sharon Owens w dowolnym miejscu i już. :) Humor wraca, zastój mija, a ja wciągnięta przez książkowy świat czytam pozycję do końca. Być może chodzi o styl pisania autorki, pełen opisów przytulnych i urokliwych wnętrz oraz detali z życia bohaterów, dzięki którym czytelnik może sobie dokładnie wszystko wyobrazić i poczuć się jakby osobiście uczestniczył w opisywanych wydarzeniach. A może to ta prostota? Ona i on – wielka miłość i wspaniała, wymarzona historia miłosna. A może to ciekawi, budzący sympatię bohaterowie? Nie mam pojęcia, ale żadnej z tych cech nie można odmówić również „Zimowemu ślubowi”, choć w moim odczuciu wypada nieco słabiej w porównaniu z przywoływanymi przez mnie wcześniej pozycjami. Jednak nie na tyle słabo, żebym nie poleciła go wszystkim miłośnikom urokliwych, romantycznych, lekkich książek pełnych domowego ciepła i sympatycznych bohaterów. :) Jedno jest pewne, po powieści Sharon Owens będę sięgała jeszcze niejednokrotnie ku pokrzepieniu, na poprawę humoru i w ramach relaksu. Was też zachęcam do zapoznania się z tą mało znaną pisarką, naprawdę warto. :)

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 286

Moja kolekcja książek Sharon Owens

wtorek, 24 stycznia 2012 | By: Annie

Stosik zimowy :)

Przedstawiam mój najnowszy stosik. Znajdują się w nim książki otrzymane lub kupione w styczniu. :)


Od góry:
1. "Pokuta" - Ian McEwan - czytałam już, ale bardzo chciałam mieć też własny egzemplarz na półce, do mojej kolekcji książek McEwana. Poza tym chętnie sobie odświeżę tę pozycję. :)
2. "Więzień labiryntu" i "Wiadomość z nieba"- wyczekane, wytęsknione, wreszcie przyszły. :) Od wydawnictwa Papierowy Księżyc. Dziękuję!
3. "Jądro ciemności" - lektura
4. "Ferdydurke" - na szczęście już przeczytane i mam nadzieję, że wkrótce zapomniane. Jedna z dziwniejszych książek jakie kiedykolwiek czytałam. Nie podobała mi się.
5. "Puszczyk" - kryminał od wydawnictwa Znak. Okładka jest przepiękna, mam nadzieję, że treść będzie równie dobra! :)
6. "Marionetki" - recenzja
7. "Tam gdzie ty" - najnowsza powieść Jodi Picoult - od wydawnictwa Prószyński i S-ka. :)
8. "Na dziewczęcej skórze" - po świetnych "Siedmiu pożarach Mademoiselle" postanowiła zapoznać się  z innymi książkami autorstwa Esther Vilar. Ta zebrała mało entuzjastyczne recenzje, ale i tak mam ochotę ją przeczytać i wyrobić sobie własną opinię na jej temat. Kupiona na allegro. :)
9. "Jak  w niebie"
10. "Piasek ze szkła" - zbiór felietonów Joanny Szczepkowskiej, może być ciekawie. :)
11. "Farsa pani Heni" - od wydawnictwa MG. Dziękuję! :)
12. "Spacer w cieniu" i "Pod skórą" - dwuczęściowa autobiografia genialnej Doris Lessing. Nie mogłam się oprzeć, zwłaszcza, ze obie książki kosztowały łącznie tylko 20 zł! Nie mogę się doczekać ich przeczytania. :)
poniedziałek, 23 stycznia 2012 | By: Annie

"Siedem pożarów Mademoiselle" - Esther Vilar

              Mademoiselle to piękna i ekscentryczna francuska guwernantka kilkunastoletniej Carloty, córki argentyńskiego dyplomaty w Stanach Zjednoczonych. Mademoiselle cieszy się ogromnym powodzeniem wśród mężczyzn, jednak pozostaje obojętna na zaloty nawet najatrakcyjniejszych kawalerów w mieście. Jak sama mówi poszukuje Prawdziwego Mężczyzny. I pewnego dnia, po przypadkowym podpaleniu bożonarodzeniowej choinki, spotyka Go - tego jedynego, niskiego i łysiejącego strażaka, Nicka Kowalskiego, który jako jedyny mężczyzna w Waszyngtonie pozostaje obojętny na wdzięki Francuzki. To jednak nie stanowi przeszkody dla Mademoiselle, która z pomocą Carloty, benzyny i pudelka zapałek będzie usiłowała rozpalić w nim gorące uczucia. :)

             Książka „Siedem pożarów mademoiselle” autorstwa Esther Vilar to jedna z takich pozycji, o której jak by nie pisać i tak nie sposób w pełni oddać całego jej uroku. To zabawna, świetnie napisana, mądra opowieść o miłości, damskiej przyjaźni i kobiecej naturze. W dowcipny sposób ukazuje do czego jesteśmy zdolne, aby zdobyć wymarzonego mężczyznę. Książce niepowtarzalnego uroku dodają pewne małe, wplecione w historię detale, takie jak sekretne porady ojca Mademoiselle czy też zabawne wynalazki Carloty. Ogromnie cieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce, a z moją pomocą również w ręce moich koleżanek. W ostatnim czasie miałam okazję przeczytać dużo dobrych i bardzo dobrych książek, jednak ta wyróżnia się na ich tle swoim urokiem i dowcipem. Nie jest to może wybitna literatura, zasługująca na Nobla czy Bookera, ale z pewnością w kategorii literatura kobieca jest jedną z lepszych jakie kiedykolwiek czytałam. „Siedem pożarów Mademoiselle” to perełka, której nie wolno przegapić. Gorąco polecam! :)

Moja ocena: 6-/6
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 247
niedziela, 22 stycznia 2012 | By: Annie

"Marionetki" - Paweł Jaszczuk

               Seria Asy Kryminału wydawnictwa Prószyński i S-ka to bardzo ciekawy cykl poświęcony kryminałom napisanym przez naszych rodzimych twórców. Książka „Marionetki” Pawła Jaszczuka to moje drugie, po świetnej powieści „Krew na Placu Lalek”, spotkanie z tą serią. Co prawda nie aż tak emocjonujące i wciągające jak w przypadku pozycji autorstwa Krzysztofa Kotowskiego, jednak również mogę je zaliczyć do całkiem udanych i ciekawych. :)

              Lwów, 1938 rok. W mieście dochodzi do serii dziwnych zabójstw. Co łączy kasjera banku i ludzi powiązanych z upadającym teatrem? Odpowiedź jest jedna: tajemnicze marionetki. W rozwikłanie zagadki angażuje się lwowski dziennikarz Jakub Stern. Na własną rękę zaczyna prowadzić śledztwo, którego przebieg niejednokrotnie zaskakuje czytelnika, a przypominające ludzi marionetki okazują się być kluczem do wyjaśnienia tajemnicy.

             Książkę posiada niepowtarzalny klimat i urok przedwojennego Lwowa. Autor tak sugestywnie opisuje ulice oraz budynki, że atmosfera miasta oczarowuje czytelnika już od pierwszych stron. Ciekawym i udanym zabiegiem było zastosowanie gwary lwowskiej, w której zrozumieniu pomaga mały słowniczek zamieszczony z tyłu pozycji. Jedyne co mogę zarzucić pisarzowi to niewystarczające umotywowanie działania mordercy. Szczerze mówiąc byłam nieco rozczarowana czytając ostatnią stronę i zamykając książkę. Brakowało mi podsumowania całego śledztwa i dokładnej analizy postępowania przestępcy. Niektóre elementy zagadki pozostały wciąż w strefie niedomówień i domyśleń, a tego nie lubię. Przez książkę przewijało się mnóstwo różnorodnych i tajemniczych postaci, wszystkie posiadały pewien charakterystyczny detal w swoim stroju – niestety, ten element został zupełnie pominięty w ostatecznym wyjaśnianiu zagadki. Pod koniec książki maiłam wrażenie jakby autor sam się nieco pogubił, zaplątał i po prostu chciał jak najszybciej skończyć pisanie. Kiedy sięgam po kryminał lubię i chcę mieć na końcu wszystko, czarno na białym wyłożone i wytłumaczone. A tego niestety w „Marionetkach” mi zabrakło. Ale z pewnością są osoby, które lubią i cenią sobie kryminały pozostawiające po sobie pewien niedosyt, a przez to zmuszające do przemyśleń. Mi jednak taka forma nie odpowiada.

              Książka „Marionetki” to nie pierwsza pozycja poświęcona przygodom dziennikarza Jakuba Sterna. Z przyjemnością sięgnę po wcześniejsze części, zawłaszcza po „Plan Sary”. Jednak nieznajomość wcześniejszych przygód zupełnie nie przeszkadza w lekturze „Marionetek”, do których przeczytania zachęcam wszystkich amatorów kryminałów i dobrej rozrywki.

P.S. Przed rozpoczęciem czytania nie polecam czytania opisu na tylnej okładce – moim zdaniem zdradza zdecydowanie za dużo treści. :)

Moja ocena: 4=/6
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 335

Baza recenzji Syndykatu ZwB

poniedziałek, 16 stycznia 2012 | By: Annie

Konkurs urodzinowy :)

          Tak, to już dziś mija równo rok od zamieszczenia tu pierwszego posta! :) Blog Książkoholizm obchodzi swoje pierwsze urodziny. Założenie tej strony było jedną z lepszych decyzji w moim życiu - dzięki temu poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi, z którymi mogę wymieniać się przemyśleniami na temat przeczytanych pozycji. Dzięki Waszym recenzjom odkryłam i przeczytałam wiele wspaniałych powieści (a lista książek "do przeczytania" wciąż się rozrasta :)), a także mogłam rozwinąć mój warsztat pisarski - wszystkie recenzje piszę z głębi serca, a ich publikowanie, a następnie czytanie Waszych komentarzy sprawia mi ogromną radość. :) Z okazji pierwszych urodzin życzcie mi jeszcze wielu spędzonych tu lat i mnóstwa wspaniałych lektur. A ja dziękuję Wam, że mnie odwiedzacie, czytacie i komentujecie! :) 

Z tej okazji mam dla Was urodzinowy konkurs. Do wygrania książka "Łabędź i złodzieje" autorstwa Elizabeth Kostovy. :)
 
Opis z okładki: Napisana z epickim rozmachem opowieść o szaleństwie, potędze sztuki, wielkiej miłości i tragedii sprzed lat. Znany malarz Robert Oliver rzuca się z nożem na obraz w Galerii Narodowej i zostaje umieszczony w szpitalu psychiatrycznym. Co nim kierowało? Prawdy usiłuje dociec doktor Marlow. Prowadząc swoiste śledztwo, poznaje losy trzech kobiet, które wpłynęły na życie jego pacjenta: żony, kochanki i tej najważniejszej - Beatrice, żyjącej w Paryżu w. XIX wieku. Dlaczego Oliver ją obsesyjnie portretował? Co jej się przydarzyło? Dwie tajemnice, dawna i współczesna, splatają się w jedną.

           Aby wziąć udział w losowaniu wystarczy wyrazić chęć zdobycia tej książki w komentarzu poniżej. Losowanie odbędzie się 31 stycznia. W przypadku gdy zwycięzca nie zgłosi się do mnie w ciągu tygodnia od ogłoszenia wyników losowanie odbędzie się jeszcze raz. :) Powodzenia! Mam nadzieję, że książka Was zainteresuje i sprawi dużo radości zwycięzcy. :)
niedziela, 15 stycznia 2012 | By: Annie

"Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne życie mieszkańców Korei Północnej" - Barbara Demick


Moja ocena: 6/6
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 263
Rok wydania: 2011


           Korea Północna to niemalże ostatni bastion komunizmu na ziemi, relikt minionej epoki, miejsce które zatrzymało się w czasie w latach 60’ i od tamtej pory nie uległo żadnym zmianom, a jeśli już to tylko na gorsze. To także jeden z najbardziej tajemniczych krajów na świecie – praktycznie niedostępny dla turystów, odizolowany, zupełnie zamknięty na zewnętrzną cywilizację i wszelką nowoczesność. Koreańczycy nie wiedzą czym jest internet, nie znają żadnych zagranicznych filmów czy literatury innej niż koreańska, a wszystko co trafia do ich rąk jest odpowiednio ocenzurowane i przygotowane przez władze. Ich indoktrynacja sięga nawet przedszkola, gdzie kilkuletnie dzieci uczone są wierszyków o mordowaniu Amerykanów, czy o złodziejskich Japończykach kradnących jabłka. Urywki z tamtejszej rzeczywistości, tej prawdziwej, należącej do zwykłych Koreańczyków, nie przedstawianej na pokaz, dla przyjezdnych wolontariuszy, nielicznych turystów czy dyplomatów, możemy poznać tylko i wyłącznie dzięki relacjom uciekinierów – tych dzielnych ludzi, których głód i bieda zmusiły do zweryfikowania autentyczności i prawdziwości wmawianej im od urodzenia ideologii reżimu, do zastanowienia się nad otaczającą ich rzeczywistością i podjęcia niezwykle trudnej decyzji o ucieczce.

           Książka „Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej” autorstwa amerykańskiej dziennikarki Barbary Demick oparta jest właśnie na historiach uchodźców, którym pod koniec lat 90’ udało się wydostać poprzez rzekę Tumen z ogarniętej kryzysem i głodem Korei Północnej. Autorka skupia się na losach sześciu głównych bohaterów, którzy reprezentują różne stany i pochodzenie. Każdy z nich, po przekroczeniu granicy nie mógł się nadziwić zakłamaniu w którym żył dotychczas. Ci okropni, zachłanni kapitaliści wcale nie są tacy źli i okrutni, a za to ukochany Kim Dzongil, a wcześniej jego ojciec, Kim Ir Sen okazali się być bezwzględnymi oszustami, utrzymującymi w kłamstwie miliony ludzi.


Amerykańska okładka

          Gdy niedawno świat obiegła wiadomość o śmierci Kim Dzongila, a w telewizji  pokazywano zrozpaczonych, zapłakanych Koreańczyków pokładających się na ulicach zastanawiałam się ile jest autentyczności w ich zachowaniu, a ile udawania wywołanego strachem przed ewentualnym zesłaniem do obozu pracy za niedostateczną rozpacz po śmierci ukochanego przywódcy. Książka, dostarczyła mi wyczerpującej odpowiedzi zarówno na to jak i wiele innych pytań. Jednak, co najważniejsze, w znaczący sposób poszerzyła i wzbogaciła moją wiedzę o świecie, w sposób dla mnie praktycznie niezauważalny, bo podczas tak przyjemnego zajęcia jak czytanie pasjonującej książki.


           Pozycja „Światu nie mamy czego zazdrościć” to moje pierwsze zetknięcie z reportażem i muszę przyznać, że niezwykle udane. Książka została napisana świetnym stylem. Mimo licznych wiadomości historycznych i danych statystycznych, ani przez chwilę nie czułam się znudzona. Autorka płynnie przechodzi z tematu na temat, dzięki czemu pozycję tę czyta się jak najbardziej wciągającą powieść. Jestem zdumiona, że reportaż może być tak emocjonującą lekturą i na pewno moja przygoda z tym gatunkiem nie zakończy się na tej pozycji.

           Korea Północna to państwo, które opiera się płynącemu czasowi i współczesności. Podczas gdy inne kraje zmieniają się, nowe rządy powstają i upadają ona niestrudzenie trwa jako ostatni bastion komunizmu. Aż ciężko uwierzyć, że w obecnym, wydawało by się cywilizowanym świecie takie miejsce, zakłamane, zmieniające historię wedle własnych potrzeb, pełne obozów pracy i klasyfikujące ludzi wedle ich pochodzenia trzy pokolenia wstecz, może jeszcze istnieć. Jak widać może i wbrew prognozom wielu wybitnych socjologów o rychłym upadku, wciąż, od dziesiątek lat, niestrudzenie trwa na posterunku, chroniąc swych drogich obywateli przed zgubnym wpływem okrutnego, amerykańskiego kapitalizmu. Warto przeczytać tę książkę. To niezwykle poruszające, realistyczne i świetnie napisane świadectwo codziennego, niezwykle trudnego życia w Korei Północnej. Pozycja ta pozwala zgłębić historię, tradycję i motywy postępowania Koreańczyków. Reportaż Barbary Demick zdecydowanie zasługuje na najwyższą ocenę. Gorąco polecam! :) 
wtorek, 10 stycznia 2012 | By: Annie

"Audrey Hepburn" - Sean Hepburn Ferrer

             Audrey Hepburn to jedna z moich ulubionych aktorek. Od kiedy obejrzałam mój pierwszy film z jej udziałem, słynne „Śniadanie u Tiffany’ego” – przepadłam. :) Od tamtej pory jestem zafascynowana jej postacią i oglądam każdy film, w którym wystąpiła, jeśli tylko takowy wpadnie mi w ręce. Podziwiam ją za jej niezwykłą osobowość, urok, elegancję oraz pracę charytatywną. Gdy na Gwiazdkę dostałam dwie biografie mojej ulubionej aktorki nie posiadałam się z radości i czym prędzej zasiadłam do czytania. :)

             Z kart książki wyłania się niepowtarzalna osobowość i charakter Audrey – osoby trochę smutnej, zamyślonej, przez całe życie poszukującej miłości oraz akceptacji, altruistycznej, o wielkim sercu i niosącej pomoc wszystkim potrzebującym. Na autentyczność tej pozycji złożył się jeden główny czynnik – Sean Hepburn Ferrer, czyli autor tej książki jest synem Audrey i przez wiele lat był najbliższą jej osobą, powiernikiem i przyjacielem.

              Co to dużo pisać, Audrey Hepburn była, jest i na pewno jeszcze przez długie lata będzie ikoną stylu, a także wspaniałą i podziwianą aktorką. Jednak przede wszystkim była dobrym, godnym podziwu i naśladowania człowiekiem. Ta książka to taki smaczek dla fanów, nie przedstawia szczegółowo i chronologicznie całej biografii aktorki, ale ciekawie dopełnia wiedzę na jej temat anegdotami i historiami z życia codziennego, opiniami przyjaciół oraz rodziny i mnóstwem przepięknych zdjęć pochodzących głównie z prywatnych zbiorów rodziny Hepburn. Książka umożliwia nam zajrzenie w codzienność Audrey, jej przemyślenia, zachowania oraz relacje z przyjaciółmi i rodziną. I właśnie tym wyróżnia się na tle innych biografii – pozwala poznać Audrey bliżej, nie tylko przez pryzmat samych dat i udokumentowanych wydarzeń, ale przede wszystkim poprzez wspomnienia ludzi, którzy byli przy niej przez całe jej życie i szczerze ją kochali. Zagłębiając się w książkę momentami ciężko się nie wzruszyć - czytamy przecież wspomnienia syna o ukochanej matce- jest w tym coś niezwykle osobistego i jednocześnie pięknego. Bardzo polecam. :)

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 256

A na mojej półce czeka też kolejna biografia Audrey Hepburn, „Oczarowanie”. Na pewno niebawem sięgnę. :)

                                  

P.S. Ostatnio recenzje pojawiają się dość rzadko, ale nie dlatego, że mało czytam. Wprost przeciwnie, czytam dużo, jednak jak na razie praktycznie same lektury szkolne, a ich opisywania czy recenzowania się nie podejmuję. Nie czuję się na siłach oceniać twórczość wybitnych i uznanych pisarzy, zwłaszcza, że moje opinie na temat ich utworów nie zawsze pokrywają się z takimi powszechnie akceptowanymi i oczekiwanymi. Po prostu lektur nie oceniam i już. :) Nie wyobrażam sobie jak mogłabym krytykować i oceniać np. Sienkiewicza czy Prusa – zwyczajnie mi głupio, nawet jeśli moja opinia byłaby jak najbardziej pozytywna (a taka właśnie jest w zdecydowanej większości przypadków). :)
poniedziałek, 2 stycznia 2012 | By: Annie

"Pamiętniki Wampirów. Księga I" - L.J. Smith

             Do sięgnięcia po słynne „Pamiętniki Wampirów” autorstwa amerykańskiej pisarki L.J. Smith zachęcił mnie serial, który ku mojemu zaskoczeniu okazał się być naprawdę świetny. Pierwsze wrażenia i myśli po lekturze? Małe rozczarowanie. Zupełnie nie tego się spodziewałam.

             Przede wszystkim powieść jest bardzo nierówna. Niektóre momenty są wciągające i emocjonujące, inne za to żałośnie infantylne i przewidywalne. Autorka zapewnia swym czytelnikom istną przejażdżkę na karuzeli, raz góra i zachwyty, a za chwilę sam dół i chęć rzucenia książką o ścianę. Obecnie, gdy rynek jest zatłoczony wszelkiego rodzaju literaturą paranormalną, a wampiry spoglądają na nas z co drugiej okładki, seria „Pamiętniki Wampirów” nie zaskakuje, nie fascynuje i zdecydowanie nie oczarowuje czytelnika, zwłaszcza takiego, który miał już do czynienie z innymi, i to znacznie lepszymi książkami o tej tematyce. Z pewnością gdy w 1991 roku wydany został pierwszy tom cyklu była to bardzo ciekawa oraz intrygująca pozycja i nie dziwię się, że stała się światowym bestsellerem, zresztą za swoją oryginalność całkiem zasłużonym. Jednak na chwilę obecną zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby „Pamiętniki Wampirów” miały swoją premierę w 2012 roku książka ta przeszła by niezauważona, całkowicie bez echa... Teraz też raczej niewiele osób by o niej pamiętało, gdyby nie świetny serial, któremu seria o przystojnych braciach Salvatore zawdzięcza swój wielki comeback. Następne części z cyklu przeczytam, stoją już na półce. Poza tym nie mogłabym przerwać czytania w TAKIM momencie, w jakim skończyła się pierwsza księga. :)

              Sądzę, że „Pamiętniki Wampirów” to dobra pozycja dla osób szukających relaksu, odprężenia i nawet całkiem dobrej zabawy przy niezobowiązującej i niewymagającej za dużo myślenia książce  – szału i zachwytu jednak nie ma. Za to serial będę dalej z przyjemnością śledziła – dość dziwny przypadek; serial lepszy od książki, tego jeszcze nie było. :) Być może na jego korzyść podziałało to, że całkowicie różni się fabułą od powieści, a być może to zasługa tylko i wyłącznie czaru przystojnych wampirów... :)

Moja ocena: 4-/6
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 511
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...