Do spotkania z twórczością Guillaume Musso przymierzałam się
już od dłuższego czasu. W mojej biblioteczce mieszkają dwie jego książki,
kupione pod wpływem chwili i kilku zachęcających recenzji. „Potem...” wybrałam
jako towarzyszkę lotu do Polski i teraz trochę żałuję, że kazałam tej powieści
tak długo czekać na swój czas.
Macie czasem tak, że dana książka idealnie wstrzeliwuje się
w Wasze potrzeby? Wpada w ręce w odpowiednim czasie, dokładnie wtedy, kiedy
potrzebowaliście tego typu lektury? Ja mam właśnie takie odczucia w stosunku do
tej powieści. Jakieś wydarzenie, jakieś przypadkowe przeczytane zdanie skłoniły
mnie ostatnio do wzmożonych refleksji nad życiem i śmiercią. Nie mówię, że
siedziałam w samotności i się zadręczałam, ale jakieś tam myśli snuły się po
głowie, trochę męcząc i nie dając spokoju. Nie jestem wierząca, ale uważam, że
wiara bardzo ułatwia życie i czyni wiele wydarzeń łatwiejszymi do zaakceptowania.
Dzięki temu, że dylematy i rozważania bohatera były mi bardzo bliskie, powieść
idealnie wpasowała się w moje potrzeby i stanowiła nie tylko świetną rozrywkę,
ale także zalążek dla większego optymizmu. :)
Nathan jest wziętym, nowojorskim adwokatem. Jest bogaty,
odniósł sukces, choć jego życie rodzinne zostało daleko w tyle za karierą. Nathan jest
rozwiedziony i mimo, że wciąż kocha swoją żonę, to wszystkie poważniejsze
decyzje odkłada zawsze na później. Jednak pewnego dnia kontaktuje się z nim
tajemniczy Garretta, lekarz, który twierdzi, że jest Posłańcem, czyli osobą
przewidującą śmierć innych ludzi. To spotkanie odmienia życie Nathana... I
jeśli wydaje się Wam, że już teraz możecie się domyślić zakończenia, to czeka
Was niespodzianka. :)
„Potem...” to
piękna, mądra i wzruszająca historia. Musso przemyca w niej ważne wartości
moralne, jednak nie robi tego w sposób nachalny czy denerwujący, a subtelny i
na pewno nietuzinkowy. W trakcie lektury czytelnik ma poczucie, że nigdy nie
wiadomo co przyniesie każda następna strona. Nieprzewidywalność i
nieszablonowość to to, co wychodzi pisarzowi naprawdę świetnie. Niestety,
wydawnictwo nieco zepsuło tę przyjemność niespodzianek, ale o tym za chwilę.
Niesamowicie podobało mi się także zakończenie, pojawiły się tu nawet łzy. :)
„Potem...” to bardzo dobra książka, świetnie się ją czyta i nie pozostaje mi
nic innego jak gorąco polecić ją innym czytelnikom. Na długo zapamiętam tę pozycję i na pewno sięgnę po
czekające już na mojej półce „Uratuj mnie”, a pewnie w bliskiej przyszłości zakupię
kolejne książki tego bestsellerowego autora.
13 komentarzy:
Nie wiem czy śmierć to dobry temat na wakacje... ale z chęcią przeczytam ;) i nie zajrzę na tylną okładkę - obiecuję ;)!
Uwielbiam Musso :) Potem czytałam i jest niesamowitą książką, zresztą jak i inne jego powieści :)
Szfagree - ta książka nie jest aż tak bardzo o śmierci, choć oczywiście ten temat jest obecny. Bardziej chyba traktuje o cieszeniu się życiem i docenianiu go, co akurat bardzo pasuje do wakacji. :)
A ten denerwujący opis nie jest na tylnej okładce tylko na takiej wewnętrznej zakładce od pierwszej. :) Pozdrawiam :)
To była moja pierwsza książka Musso, którą czytałam i proza tego autora mnie zafascynowała. Każda jego książka jest równie dobra. Pozdrawiam :)
jestem wielką fanką Musso, którego poznałam ponad rok temu dzięki nauczycielce francuskiego. :) uwielbiam w jego książkach to, jak w prosty sposób przekazuje mądre wartości, nie pisząc żadnego pseudofilozoficznego bełkotu w stylu Coelho. :)
"Potem..." to chyba moja ulubiona książka tego autora. :)
Chcę mieć tę książkę :)
brzmi interesująco :)
nienawidzę tych opisów z tylu książki - psują całą zabawę:D O tym autorze słyszałam bardzo dużo, ale nie miałam okazji się zapoznać z jego twórczością. Mam nadzieję, że uda mi się to zmienić :D
Mam zamiar poznać twórczość Musso, bo wiele dobrego o jego książkach słyszałam. A o zdradzaniu wszystkiego na okładce już nie raz się przekonałam. Dlatego od dawna nie czytam streszczeń na książkach. Pozdrawiam :)
Dosiak - a ja właśnie po raz pierwszy spotkałam się aż z TAKIM okładkowym spoilerem, który zdradzałby nawet zakończenie :) chyba też przestanę czytać te opisy...
Nie znam twórczości Musso, ale swoją recenzją mnie przekonałaś i z pewnością dam mu szansę:)
Zaintrygowałaś mnie, chociaż nie wiem, czy mam obecnie chęć na książkę, która wzbudza przemyślenia o życiu i śmierci. Ale za jakiś czas z chęcią po nią sięgnę :)
Czytam Twojego bloga i dziękuję Ci za wpis
oraz zapraszam także do moich recenzji książek na stronę
http://dodeski.pl
Gorąco polecam :)
Prześlij komentarz