Chyba każdy w swoim życiu przechodził, mniej lub bardziej
nasilony, okres buntu. U mnie przejawiał się popalaniem papierosów, mocniejszym
malowaniem oczu czy nocnym siadywaniem na dachu. Moje próby buntowania nie były
zbyt spektakularne, bo i nie miałam przeciw czemu protestować. A w porównaniu z
tym co wyczynia główna bohaterka książki „Matylda Savitch” Victora Lodato moje
próby wypadają wyjątkowo blado. „Chcę być okropna. Chcę robić złe
rzeczy, bo niby czemu nie?”
Główną bohaterkę poznajemy mniej więcej rok po śmierci jej
starszej siostry, Heleny, która zginęła pod kołami pociągu. Nastolatka jest
zamknięta w sobie, nie ma kontaktu z rodzicami, żadne z nich nie chce rozmawiać
o zmarłej siostrze, a matka coraz częściej pije. Do tego dochodzi jeszcze strach
przed terrorystami i pozbawiona zrozumienia rodziców Matylda zmuszona jest
szukać bliskości wśród innych ludzi; u przyjaciółki, u chłopaka z sąsiedztwa.
Buntuje się, stara się być zła, rani ludzi - to jej formy obrony przed
przytłaczającą rzeczywistością. Matylda chce odkryć co tak naprawdę stało się z
jej siostrą; zanurza się we wspomnieniach o Helenie, przeszukuje jej rzeczy,
czyta korespondencję. Chce przeżyć swego rodzaju katharsis, a my towarzyszymy
jej w drodze do osiągnięcia tego celu.
Jest w tej książce coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. To
piękna, słodko-gorzka opowieść o dorastaniu, o samotności, poczuciu winy,
radzeniu sobie z rodzinną tragedią i trudnych relacjach na linii
rodzic-dziecko. Bardzo spodobała mi się główna bohaterka; jest wyrazista,
autentyczna i prawdziwa. Myślę, że należy do grona tych postaci literackich,
których nie zapomina się jeszcze długo po zamknięciu książki. Powieść zawiera wiele
zaskakujących zwrotów akcji, bo, mimo, że siedzimy niemalże w umyśle dziewczyny, to jednak nie zawsze jest ona z nami do końca szczera. Dopiero z czasem, stopniowo,
jakby mimochodem, dowiadujemy się prawdy o wydarzeniach z przeszłości.
Niesamowicie podobał mi się również język powieści; jest żywy, plastyczny, soczysty i niezwykle
realistyczny. Tak właśnie może mówić nastolatka. Nie ma tu sztuczności
dorosłego człowieka silącego się na młodzieżowy styl. Słowa płyną gładko,
lekko, jakby prosto z serca samotnej, niezrozumianej dziewczyny.
6 komentarzy:
Nie słyszałam o tej książce, może dlatego, że jak napisałaś - przeszła bez echa raczej. Teraz chętne nadrobię i sięgnę po lekturę skoro polecasz :)
również nie słyszałam o niej, a widzę, że warto byłoby nadrobić zaległości
pozdrawiam
Nie słyszałam o książce, ale twoja recenzja bardzo zachęcająca. Chętnie przeczytam ;)
czasem mam niemałą ochotę na porządną książkę obyczajową a ta wydaje się spełniać moje oczekiwania. Skuszę się na pewno. Przy okazji chcę pogratulować stosiku lipcowego. Ach, ale zazdroszczę... :)
[http://zaczytany-blog.blogspot.com/]
pierwszy raz widze ksiązke ale raczej nie ostatni bo bd musiala przeczytac. ;)
http://books-for-imagination.blogspot.com/ zapraszam do mnie oraz oczywiście obserwuje . ;)
jaka śliczna okładka :D, a do tego jak mówisz, dobra powieść obyczajowa - po prostu świetna lektura na wakacje . Z pewnością sięgnę ;-)
Prześlij komentarz