„Światła pochylenie” autorstwa Laury Whitcomb to kolejna
lektura z serii „dawno temu kupiłam, postawiłam na półce i zapomniałam”. Jednak
tym razem nie jestem aż tak zachwycona jak po przeczytaniu ostatnio
odnalezionej w kąciku regału powieści „Dziecko Rosemary”...
W mojej czytelniczej karierze natknęłam się już na powieści
o wampirach, wilkołakach, zombie i aniołach. Teraz przyszła pora na duchy.
Helen od 130 lat wędruje po ziemi jako duch, niewidzialna dla ludzi i
prześladowana przez mgliste wspomnienie tragedii, która zakończyła jej życie.
Pewnego dnia, na lekcji w liceum, zostaje zauważona przez zwykłego
śmiertelnika, jednego z uczniów. Okazuje się, że ciało chłopaka jest
„nawiedzone” przez podobnego do Helen ducha, Jamesa. Między Jamesem i Helen
nawiązuje się nić porozumienia, która z czasem przeradza się w coś więcej...
Pomysł uważam za dobry, ciekawy, ale chyba nie od końca
wykorzystany. Książkę określiłabym mianem dobrej, ale na pewno nie świetnej.
Żeby oddać jej sprawiedliwość muszę przyznać, że sprawnie, lekko się ją czyta.
Co ważne, nie jest przesłodzona, nie ma tu lukrowanych, cukierkowatych scen
miłosnych, a otrzymujemy za to dużą dawkę dramatyzmu i mrocznego klimatu. W
książce można się również dopatrzyć elementów obyczajowych, których ja, jako
wielka fanka tego typu książek, skwapliwie poszukuję w każdej powieści. :) Mamy
tu zatem ciekawe portrety dwóch skrajnie różnych rodzin; jednej biednej, borykającej się
z narkotykowymi problemami, a drugiej, z pozoru idealnej, bogatej i
chrześcijańskiej. Jednak w obu przypadkach są one patologiczne, każda na swój
własny sposób. Także zakończenie bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie swoją
mądrością; bariery istnieją tylko w naszym umyśle, sami stanowimy swoje największe ograniczenie. I może zabrzmi to trochę dziwnie, ale cieszę się, że nie ma
kontynuacji. Książka jest dobra, ale myślę, że, mimo pewnych niedociągnięć w
fabule, wszystko zostało już napisane, wyjaśnione i dalsze grzebanie w tym
temacie mogło by jedynie zniszczyć pierwsze, całkiem pozytywne wrażenie.
13 komentarzy:
Okładka jest czarująca i może sięgnę ze względu na nią :)
Jestem chora na tę książkę i pomimo Twojej zdystansowanej oceny, gorączka mi nie mija ;)
Od dawna planuję przeczyac tę książkę. Muszę się w końcu za nią rozejrzeć.
Moja sytuacja wyglądała zupełnie odmiennie od Twojej. "Dziecko..." uznałam za niezbyt dobre (no, może kiedyś w przeszłości...) i niewciągające (obejrzenie po lekturze filmu utwierdziło mnie w tym przekonaniu), a "Światła pochylenie" zachwyciło mnie zupełnie! Ten język, bohaterowie i to niepokojące zakończenie. Długo później szukałam tej książki, by kupić i postawić na mojej półce :).
Niestety, raczej nie dla mnie:/
z ciekawości przeczytam, zresztą wpisałam ją sobie już prędzej na "listę życzeń", kiedy na innym blogu spotkałam się z jej recenzją
pozdrawiam
Książkę bardzo chcę przeczytać już od jakiegoś czasu - mam nadzieję, ze niedługo mi się uda. ;)
Spodobała mi się okładka tej powieści. Sam pomysł na fabułę dość ciekawy, także poszukam jej. Ale podobnie jak Ty, nie oczekuję po niej czegoś wspaniałego, wielkiego.
Serdecznie pozdrawiam ;)
Mnie w jakimś stopniu ta książka oczarowała i cieszę się bardzo, że mam ją w swojej biblioteczce. Fabuła raczej niecodzienna :D
nie do końca moja tematyka, a mimo to od dawna chcę przeczytać :)
zapowiada się ciekawie, okładka powaliła mnie na kolana, świetna!
Mam już u siebie na półce - planuję niedługo przeczytać ;)
Czytałam ją dość dawno temu, ale pamiętam, że bardzo mi się podobała. Chętnie do niej kiedyś powrócę ;)
Prześlij komentarz