Ostatnio dość rzadko sięgałam po książki należące do szeroko rozumianej fantastyki. Nie należę do największych fanów tego gatunku, jednak dla pozycji takich jak „W otchłani” autorstwa Beth Revis z przyjemnością robię wyjątki i zawsze znajdzie się dla nich miejsce w moich czytelniczych planach. :)
„W
otchłani” to futurystyczna opowieść o losach ekspedycji promu kosmicznego
„Błogosławiony”. Statek wystartował 250 lat temu z Ziemi, a jego celem jest
dotarcie do nowej planety i skolonizowanie jej. W tym celu na jednym z poziomów znajdują się setki
zahibernowanych osób, sami specjaliści w swoich dziedzinach wiedzy. Na pokładzie mieszka także społeczność ludzi, których kolejne pokolenia mają za zadanie dbać o statek przez cały jego, planowany na 300 lat, rejs. Przez te wszystkie lata izolacji uformowała się tu nowa struktura społeczna, na której czele stoi Najstarszy, a wkrótce dowództwo przejmie jego następca, Starszy. Jednak pewnego dnia pozorny spokój mieszkańców promu zostaje naruszony. Do życia budzi się jedna ze "zbędnych" zahibernowanych, 17-letnia Amy, która poprzez swoją inność i wrodzoną ciekawość może stanowić zagrożenie dla z trudem utrzymywanej równowagi "Błogosławionego". Czym
jest osławiona Plaga? Kto odłączył zamrożoną Amy od zasilania? Kiedy tak
naprawdę statek doleci do nowej planety? „Błogosławiony” skrywa wiele tajemnic...
Przede
wszystkim chcę podkreślić, że książka bardzo przypadła mi do gustu. Trochę
przypominała mi „Intruza” Stephenie Meyer, nie poprzez treść, ale dzięki stale
utrzymującemu się napięciu, wyobcowaniu głównej bohaterki i izolacji opisywanej
społeczności. Mieszkańcy statku żyją w zawieszeniu między dwiema planetami, są zupełnie odcięci od reszty świata i zdani tylko na siebie. Świadomość tych elementów sprawiła, że książę czytałam z jeszcze większym zainteresowaniem. Powieść została napisana
świetnym, lekkim językiem i mimo, że liczy prawie 400 stron pochłania się ją
błyskawicznie. Bardzo wciąga, co jest nieco niebezpieczne w okresie maturalnym. (Usiadłam na chwilę, żeby przeczytać kilka rozdziałów, nagle patrzę i jestem już na
70 stronie, a w tym czasie wskazówki zegara nieubłaganie przesunęły się o godzinę. :)) Historia wielokrotnie zaskakuje, jest mało przewidywalna, akcja toczy się
szybko, a napięcie rośnie stopniowo, coraz silniej podsycając ciekawość, tak że
z niecierpliwością przekręcałam każdą kolejną kartkę. Interesującym zabiegiem było
dwutorowe poprowadzenie fabuły. Historię poznajemy na przemian, z punktu
widzenia Amy lub Starszego. Bohaterzy są ciekawi, wyraźnie zarysowani i
wiarygodni. Widać, że autorka miała pomysł, dokładnie go opracowała i
przemyślała, nawet w najdrobniejszych szczegółach. Wymyślając nowe, futurystyczne technologie czy też sposoby kontrolowania liczby urodzeń na statku dała popis swojej bujnej wyobraźni. Cieszę się również, że książka nie skupia się przesadnie na wątku miłosnym, jest on praktycznie nieobecny, widzimy
zaledwie jego subtelny początek. Bardzo spodobało mi się także to, że autorka zostawia
czytelnikowi pole do przemyśleń i refleksji. Nic nie jest jednoznacznie dobre albo złe. Czytelnik ma swobodę indywidualnej oceny moralnej bohaterów, ich decyzji i zachowań. Być może czasem kłamstwo jest lepsze od prawdy. Może
czasami prawda jest zbyt straszna by z nią żyć...
Ciężko jest się do czegoś przyczepić, ale jeśli już miałabym wymienić
jakieś minusy to na pierwszym miejscu wskazałabym bardzo łatwo ścierający się
napis na okładce. Nie jest to rażąca wada, nie wpływa na jakość powieści,
niemniej odebrała mi nieco z przyjemności czytania. Bardzo dbam o książki,
zawsze staram się, aby były w jak najlepszym stanie, dlatego takie usterki, na
które nie mam wpływu, bardzo mnie irytują. Druga rzecz to dziwne teksty
bohaterów. Co to jest „hucpa” i „gzyf” powtarzane na każdym kroku, naprawdę nie
wiem. :) Ale są to tylko mało istotne zarzuty, zupełnie niknące w tle
ciekawej i interesującej historii.
Podsumowując,
„W otchłani” to przede wszystkim świetna i wciągająca rozrywka, którą gorąco polecam wszystkim fanom antyutopii i całej szeroko rozumianej fantastyki.
Warto wsiąść na pokład „Błogosławionego” i wraz ze Starszym oraz Amy wyruszyć w
niebezpieczną odyseję kosmiczną poprzez galaktykę.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba
stron: 387
„W
otchłani” jest pierwszą częścią nowej, kosmicznej trylogii. Z niecierpliwością
oczekuję, drugiego tomu, „Milion słońc”, który ukazać się ma już w lipcu!
Polecam Wam także stronę, na której możecie zobaczyć interaktywny plan statku
(wystarczy kliknąć TUTAJ).
Świetna sprawa. :)
P.S.
Przed chwilą zdałam sobie sprawę, że ostatnią przeczytaną przeze mnie książką z
gatunku fantastyki były „Pamiętniki wampirów”, w październiku! Co mi się stało?
:) Kiedyś tak chętnie sięgałam po tego typu powieści... Muszę to koniecznie
nadrobić.
Poza tym serdecznie dziękuję wszystkim za trzymanie kciuków. Polski już napisany, myślę, że zdam. :) Ale najtrudniejsze wciąż przede mną, więc tylko nie przestawajcie mi kibicować! :)
Poza tym serdecznie dziękuję wszystkim za trzymanie kciuków. Polski już napisany, myślę, że zdam. :) Ale najtrudniejsze wciąż przede mną, więc tylko nie przestawajcie mi kibicować! :)
11 komentarzy:
świetna recenzja! też czytałam te książkę i bardzo mi się podobała, nie mogę się doczekać kolejnej:)
Bardzo chciałabym przeczytać.
Pozdrawiam!
Jestem w trakcie czytania, więc recenzja u mnie również pojawi się w najbliższym czasie :)
Póki co "W otchłani" nawet mi się podoba.
Zgadzam się w 100% ! Jest świetna ;D A co do napisu na okładce to mój jakoś przeżył ^^
Książkę czytałam i również byłam nią mile zaskoczona. Dobrze, że kontynuacja blisko:))
ehh i kolejna osoba, która ma za sobą lekturę tej książki... ja też chcę!
Chętnie tę książkę przeczytam, nie wiem tylko kiedy znajdę na wszystko czas :) A kciuki oczywiście trzymam dalej :)
Hejka jakie wrażenia po maturze z polskiego?
Na pewno stres już zszedł, co?
Wracając do ksiąźki , fantastyka to też nie jest mój ulubiony gatunek literacki, aczkolwiek na te książkę choruję:)
Pozdrawiam
Ana May - mój przeżył tylko połowicznie :(
Dosiak - dzięki :)
Książkowe zauroczenie - wrażenia mam pozytywne. co prawda zrobiłam jeden strasznie głupi błąd, ale chyba zdam. :) Mi matura z polskiego do niczego się nie liczy, więc podeszłam do niej raczej na luzie. :) Za to dużo uczę się do jutrzejszej matematyki no i oczywiście do biologii i chemii. :) A jak Twoje wrażenia?
Wczoraj zamówiłam sobie tę książkę. Mam na nią wielką ochotę!
Skończę "Pamiętnik nastolatki 2" i się za nią biorę ;)
Powodzenia w dalszej części matury ;)
Prześlij komentarz