poniedziałek, 7 maja 2012 | By: Annie

"Na dziewczęcej skórze" - Esther Vilar


           Muszę przyznać, że rozczarowała mnie ta książka. Zakupiłam ją będąc pod silnym wrażeniem rewelacyjnych „Siedmiu pożarów Mademoiselle” tej samej autorki. A tu takie dziwadło. Może miałam zbyt wysokie oczekiwania, ale naprawdę chciałam, żeby ta pozycja przypadła mi do gustu. Myślę, że z mojej strony wykazałam wystarczająco dużo cierpliwości i entuzjazmu, więc problemem nie jest moje nastawienie. Nawet przy najlepszych chęciach ewidentnie czegoś mi tu zabrakło; tej nutki dowcipu i uroku, obecnej na każdej ze stron „Siedmiu pożarów Mademoiselle”.

            Sam pomysł na historię wydaje się być nie tylko ciekawy, ale także bardzo oryginalny. Mamy do czynienia z monologiem moskita, który zakochał się w ludzkiej dziewczynie. Poznajemy wydarzenia z jego punktu widzenia. Nasz komar siedzi na wentylatorze i obserwuje schadzkę, jaką urządziła sobie piękna, młoda kobieta z  podstarzałym, żonatym facetem.

            Mogłaby powstać z tego zabawna, nietuzinkowa i nieszablonowa powieść. Jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Narracja jest denerwująca, a treść taka... nijaka i pełna sztuczności. Miałam wrażenie jakby pisarka miała dobry pomysł, ale sama nie za bardzo umiała go dopasować do jakiejkolwiek historii i na siłę wcisnęła go w taką dziwną formę. Myślę, że ta powieść miała o wiele większy potencjał i książka obdarzona tak oryginalnym pomysłem powinna wybijać się na tle innych pozycji. Natomiast ta niknie w cieniu i przechodzi zapomniana. Ale to też nie tak, że książka zupełnie mi się nie spodobała. W sumie z zaciekawieniem czytałam o dalszych losach głównego komara (jak to brzmi :)) i „Na dziewczęcej skórze” traktowane jako lekka rozrywka może się nawet podobać. Niemniej nic nie zmieni tego, że jest to pozycja, która jednym okiem wpada, a jednocześnie drugim wypada, nie wywołując w czytelniku większych emocji... 

            A morał z tego taki, że nie należy oceniać pisarza po jednej książce. Gdybym w pierwszej kolejności przeczytała „Na dziewczęcej skórze” wątpię, żebym kiedykolwiek sięgnęła po wspaniałe „Siedem pożarów Mademoiselle” Zupełnie jakby te dwie książki zostały napisane przez inne osoby.... Na szczęście zrobiłam to w odwrotnej kolejności i nie przegapiłam tej perełki.

          Jeśli uda mi się gdzieś dorwać inne pozycje tej pisarki, dam jej jeszcze jedną szansę na udowodnienie swoich umiejętności. Chronologicznie, „Na dziewczęcej skórze” powstało znacznie wcześniej niż „Siedem pożarów Mademoiselle”, wiec może autorka dopiero się rozkręca. :)

Moja ocena: 3/6
Wydawnictwo: Vis-a-vis, Etiuda
Liczba stron: 181

21 komentarzy:

Little D. pisze...

Raczej po nią nie sięgnę.
Pozdrawiam!

Miłośniczka Książek pisze...

"Muszę przyznać, że rozczarowała mnie ta książka."

takie zdanie na dzień dobry powoduje, że nawet nie chce mi się czytać recenzji do końca... a potem ocena 3/6... cóż, lektura odpada

Annie pisze...

Miłośniczka książek - może jednak warto czytać do końca. :) W recenzji bardzo polecam inną książkę tej autorki, która być może przypadła by Ci do gustu. :)

Karolina K. pisze...

Kobieta z perspektywy komara?? Faktycznie pomysł ciekawy :>

Tirindeth pisze...

Ojej, nienawidzę komarów!!! -.-

Annie pisze...

Tirindeth - hahhaha :) w takim razie to książka nie dla Ciebie :D

JuliaOrzech pisze...

Pomysł wydaje się być bardzo oryginalny. Myślę, że sięgnę z czystej ciekawości:) Pozdrawiam

figlarneczytanie.pl pisze...

Okładka nawet nawet , będę miala okazję to "zacznę" czytać, ale jak już z począdku nie przypadnie mi do gustu to bez żalu odłożę .

Hanna pisze...

Komary? A fuj! Książkę sobie odpuszczę ;)

deszczowa_nimfa pisze...

Słyszałam odmienne zdanie na temat ksiązki, ale sama raczej po nia nie siegnę. pozdrawiam ;)

Renata Zub pisze...

zostałaś oTAGowana do blogowej zabawy :)
szczegóły u mnie :)

Anonimowy pisze...

Pomysł genialny i niezwykle oryginalny! Za to autorce należą się gratulacje, gdyż niezwykłe jest komara postawić w roli głównego bohatera ;) Może po lekturze książki życzliwej patrzyłabym na tych krwiopijców. Szkoda, że Cię rozczarowała... Podobnie jak Julia chyba sięgnę z ciekawości. Pozdrawiam!

Nanami pisze...

Pomysł wydaje mi się dziwny, a recenzja również niezbyt zachęcająca. Tej książki nie przeczytam, ale chętnie sięgnę po inne tej autorki ;)

Edyta pisze...

oTAGowałam Cię.
szczegóły u mnie :)

Zła Zołza pisze...

"dam jej jeszcze jedną szansę na udowodnienie swoich umiejętności" do trzech razy sztuka :)

Magdalena pisze...

Miejmy nadzieje, że autorka się rozkręca :) Powodzenia na maturze!

Renata Zub pisze...

oj nie wiem, nie wiem :) chyba sobie daruję :)

Według Agniechy pisze...

Hmmm... ewidentnie to nie dla mnie, ale nigdy nie wiadomo co komu w ręce wpadnie :)

Przy okazji informuję, że zostałaś u mnie oTAGowana :)
http://ksiazki-wedlug-agniechy.blogspot.com/2012/05/zabawa-otagowana.html

Pozdrawiam :*

atramentowy ogród pisze...

Dobrze wiedzieć jakie pozycje omijać.
Z zainteresowaniem śledzę ten blog - jest w moich"obserwowanych"

Książkozaur pisze...

Pomysł faktycznie oryginalny, choć od oryginalności do dziwaczności bardzo niedługa droga :) No cóż, i tak bym po nią pewnie nie sięgnęła.

Hania pisze...

Chciałoby się rzec "Jezus Maria" - co to jest, komar? siedzi i obserwuje i się był zakochał? Może to miała być bajka dla dzieci? Naprawdę dziwna książka

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...