Muszę przyznać, że rozczarowała mnie ta książka. Zakupiłam
ją będąc pod silnym wrażeniem rewelacyjnych „Siedmiu
pożarów Mademoiselle” tej samej autorki. A tu takie dziwadło. Może miałam
zbyt wysokie oczekiwania, ale naprawdę chciałam, żeby ta pozycja przypadła mi
do gustu. Myślę, że z mojej strony wykazałam wystarczająco dużo cierpliwości i
entuzjazmu, więc problemem nie jest moje nastawienie. Nawet przy najlepszych
chęciach ewidentnie czegoś mi tu zabrakło; tej nutki dowcipu i uroku, obecnej
na każdej ze stron „Siedmiu pożarów Mademoiselle”.
Sam pomysł na historię wydaje się być nie tylko ciekawy, ale
także bardzo oryginalny. Mamy do czynienia z monologiem moskita, który zakochał
się w ludzkiej dziewczynie. Poznajemy wydarzenia z jego punktu widzenia. Nasz
komar siedzi na wentylatorze i obserwuje schadzkę, jaką urządziła sobie piękna,
młoda kobieta z podstarzałym, żonatym
facetem.
Mogłaby powstać z tego zabawna, nietuzinkowa i nieszablonowa
powieść. Jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Narracja jest
denerwująca, a treść taka... nijaka i pełna sztuczności. Miałam wrażenie jakby
pisarka miała dobry pomysł, ale sama nie za bardzo umiała go dopasować do
jakiejkolwiek historii i na siłę wcisnęła go w taką dziwną formę. Myślę, że ta
powieść miała o wiele większy potencjał i książka obdarzona tak oryginalnym
pomysłem powinna wybijać się na tle innych pozycji. Natomiast ta niknie w
cieniu i przechodzi zapomniana. Ale to też nie tak, że książka zupełnie mi się
nie spodobała. W sumie z zaciekawieniem czytałam o dalszych losach głównego
komara (jak to brzmi :)) i „Na dziewczęcej skórze” traktowane jako lekka
rozrywka może się nawet podobać. Niemniej nic nie zmieni tego, że jest to
pozycja, która jednym okiem wpada, a jednocześnie drugim wypada, nie wywołując
w czytelniku większych emocji...
A morał z tego
taki, że nie należy oceniać pisarza po jednej książce. Gdybym w pierwszej
kolejności przeczytała „Na dziewczęcej skórze” wątpię, żebym kiedykolwiek
sięgnęła po wspaniałe „Siedem pożarów Mademoiselle” Zupełnie jakby te dwie
książki zostały napisane przez inne osoby.... Na szczęście zrobiłam to w
odwrotnej kolejności i nie przegapiłam tej perełki.
Jeśli uda mi się gdzieś dorwać inne pozycje tej pisarki, dam
jej jeszcze jedną szansę na udowodnienie swoich umiejętności. Chronologicznie,
„Na dziewczęcej skórze” powstało znacznie wcześniej niż „Siedem pożarów
Mademoiselle”, wiec może autorka dopiero się rozkręca. :)
Moja ocena: 3/6
Wydawnictwo: Vis-a-vis, Etiuda
Liczba stron: 181
21 komentarzy:
Raczej po nią nie sięgnę.
Pozdrawiam!
"Muszę przyznać, że rozczarowała mnie ta książka."
takie zdanie na dzień dobry powoduje, że nawet nie chce mi się czytać recenzji do końca... a potem ocena 3/6... cóż, lektura odpada
Miłośniczka książek - może jednak warto czytać do końca. :) W recenzji bardzo polecam inną książkę tej autorki, która być może przypadła by Ci do gustu. :)
Kobieta z perspektywy komara?? Faktycznie pomysł ciekawy :>
Ojej, nienawidzę komarów!!! -.-
Tirindeth - hahhaha :) w takim razie to książka nie dla Ciebie :D
Pomysł wydaje się być bardzo oryginalny. Myślę, że sięgnę z czystej ciekawości:) Pozdrawiam
Okładka nawet nawet , będę miala okazję to "zacznę" czytać, ale jak już z począdku nie przypadnie mi do gustu to bez żalu odłożę .
Komary? A fuj! Książkę sobie odpuszczę ;)
Słyszałam odmienne zdanie na temat ksiązki, ale sama raczej po nia nie siegnę. pozdrawiam ;)
zostałaś oTAGowana do blogowej zabawy :)
szczegóły u mnie :)
Pomysł genialny i niezwykle oryginalny! Za to autorce należą się gratulacje, gdyż niezwykłe jest komara postawić w roli głównego bohatera ;) Może po lekturze książki życzliwej patrzyłabym na tych krwiopijców. Szkoda, że Cię rozczarowała... Podobnie jak Julia chyba sięgnę z ciekawości. Pozdrawiam!
Pomysł wydaje mi się dziwny, a recenzja również niezbyt zachęcająca. Tej książki nie przeczytam, ale chętnie sięgnę po inne tej autorki ;)
oTAGowałam Cię.
szczegóły u mnie :)
"dam jej jeszcze jedną szansę na udowodnienie swoich umiejętności" do trzech razy sztuka :)
Miejmy nadzieje, że autorka się rozkręca :) Powodzenia na maturze!
oj nie wiem, nie wiem :) chyba sobie daruję :)
Hmmm... ewidentnie to nie dla mnie, ale nigdy nie wiadomo co komu w ręce wpadnie :)
Przy okazji informuję, że zostałaś u mnie oTAGowana :)
http://ksiazki-wedlug-agniechy.blogspot.com/2012/05/zabawa-otagowana.html
Pozdrawiam :*
Dobrze wiedzieć jakie pozycje omijać.
Z zainteresowaniem śledzę ten blog - jest w moich"obserwowanych"
Pomysł faktycznie oryginalny, choć od oryginalności do dziwaczności bardzo niedługa droga :) No cóż, i tak bym po nią pewnie nie sięgnęła.
Chciałoby się rzec "Jezus Maria" - co to jest, komar? siedzi i obserwuje i się był zakochał? Może to miała być bajka dla dzieci? Naprawdę dziwna książka
Prześlij komentarz