wtorek, 27 września 2011 | By: Annie

"Poradnik domowy kilera"- Hallgrimur Helgason

                 Zimna, odizolowana Islandia. Po niezbyt udanym zabójstwie Toxic, chorwacki hitman, czyli płatny morderca z Nowego Jorku zmuszony jest na pewien czas zniknąć z przestępczego światka. Po niezbyt fortunnym i częściowo przypadkowym morderstwie dokonanym na lotnisku na popularnym telekaznodziei Toxic trafia pod jego przebraniem na tę zimną i tajemniczą wyspę. Jednak zabawa zaczyna się dopiero, gdy okazuje się, że w hali przylotów na Toxica czeka powitanie...

                 "Poradnik domowy kilera" autorstwa Hallgrimura Helgasona to książka, której sam tytuł jest zapowiedzią dobrej zabawy. I faktycznie, w środku czeka na czytelnika mnóstwo śmiechu, wartka akcja i przezabawne sytuacje oraz dialogi. Powieść została oznaczona etykietką „czarny humor” i jak najbardziej spełnia to kryterium. Tak więc jeśli ktoś nie lubi tego typu dowcipów to od razu odradzam sięgnięcie po tę pozycję, gdyż powieść jest nimi przesycona. Jeśli jednak nie macie nic przeciwko nieco sprośnym i nierzadko niepoprawnym politycznie żartom, a jednocześnie macie ochotę na dużą dawkę śmiechu, to jak najszybciej zapoznajcie się z „Poradnikiem domowym kilera”. :)

                 Z początku historia wydawała mi się nieco głupawa. Czytając książkę utwierdziłam się w tym przekonaniu. Jednak przy okazji odkryłam wiele zalet wynikających z tej głupotowatości. Przede wszystkim powieść stanowi doskonałą rozrywkę i sposób na poprawę humoru. Nie należy podchodzić do tej historii na serio i doszukiwać się w niej głębszego sensu i „drugiego dna”. Takie postępowanie może jedynie zepsuć lekturę i odebrać cały jej urok. Historię należy przyjąć taką, jaka jest - z dużym dystansem. Wtedy dostrzeżemy w niej naprawdę zabawną i wciągającą powieść. Książka została napisana ironicznym, dowcipnym językiem, dzięki czemu czyta się ją lekko i przyjemnie. Nie stanowi wymagającej pozycji, nie wymaga od czytelnika dużego skupienia, dlatego doskonale nadaję się na pozycję do autobusu czy pociągu, w sam raz na poranne dojeżdżanie od pracy czy szkoły. Toxic jest świetną główną postacią, wyraźnie zarysowaną i zapadającą w pamięć. No i chyba nie da się go nie polubić. Jego przemyślenia są niekiedy naprawdę przekomiczne, choć miejscami mogą się wydać nawet niesmaczne. Jednak takich momentów było naprawdę niewiele, dosłownie kilka i zdecydowanie nie psuły przyjemności czytania.

                 Nie oszukujmy się, nie jest to książka ambitna, wybitna, czy wywołująca silne emocje. Jednak stanowi naprawdę doskonały sposób na odstresowanie i poprawę humoru, i myślę, ze to się liczy. Jak najbardziej rozumiem, że nie każdemu musi przypaść do gustu czarny humor, jaki został zaprezentowany w tej pozycji. Mi on jednak jak najbardziej odpowiada. Zatem polecam!

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Słowo/obraz terytoria
Liczba stron: 241
niedziela, 25 września 2011 | By: Annie

Stosik niedzielny (3)

W tym tygodniu stosik jest zdecydowanie mniej okazały, ale również cieszy oko. :)


Brakuje jednej książki, "Klubu koneserów zbrodni", którą pożyczyłam tacie. :)
"Matki, żony, czarownice" i "Królestwo czarnego łabędzia" to egzemplarze recenzenckie od Wyd. Prószyński i S-ka.
"Nostalgia anioła" to moja pierwsza w życiu ksiązka zakupiona w antykwariacie. Trafiłam do niego zupełnym przypadkiem, oczarowało mnie to miejsce, ten klimat, zapach starych książek i niepowtarzalna atmosfera. Coś czuję, że teraz będę tam częstym gościem. :) A książka, kupiona naprawdę tanio, w stanie idealnym.

A w najbliższym czasie spodziewajcie się dwóch zaległych recenzji, "Córek księżyca" i "Poradnika domowego kilera" :)

Udanej, słoneczniej niedzieli! :)
niedziela, 18 września 2011 | By: Annie

"Prosektorium" - Olga Paluchowska-Święcka

                   Z tego co można wyczytać już z opisu na tylnej okładce książki, jej autorka, Olga Paluchowska-Święcka prowadzi niezwykle ciekawe i barwne życie. Czyściła toalety na basenie, pracowała jako modelka, instruktor taiji oraz mikolog w warszawskich szpitalach. Tworzy wielkoformatowe grafiki i prowadzi własny gabinet dietetyczny. Odbicie jej przeżyć, doświadczeń oraz przemyśleń można znaleźć w „Prosektorium”, pierwszej powieści jej autorstwa.

                  Studentka Natasza, z powodu ciężkich przeżyć miłosnych postanawia zmienić środowisko i przeprowadza się do nowego miasta. Tam dorabia dorywczo jako modelka. Znajduje również pracę w prosektorium, gdzie zajmuje się tzw. papierkową robotą. Dzięki bliższej znajomości z kilkoma pacjentami z pobliskiego szpitala jej życie odmienia się, a dziewczyna nabiera perspektywy do dotychczasowych wydarzeń, i odkrywa co jest naprawdę w życiu ważne.

                  Nie jest to historia rzucająca na kolana, porywająca czy wywołująca silne emocje. „Prosektorium” to po prostu dobra powieść obyczajowa, dotycząca pewnego okresu życia młodej dziewczyny, która odkrywa na nowo uroki życia, szuka mężczyzny swych marzeń oraz przyjaciół. Książka jest jednocześnie o wszystkim i o niczym. Porusza naprawdę mnóstwo tematów ważnych, od bliskości między dwiema kobietami zaczynając, a na niesprawiedliwej, przedwczesnej śmierci kończąc. Jednocześnie jest również zapisem codziennego życia głównej bohaterki i jej zwykłych, błahych rozterek oraz perypetii miłosnych. Jednak żaden z tych tematów nie został bardziej zgłębiony, choć tą powierzchowność można potraktować jako zaletę. Bo czy życie nie składa się z wielu, przeplatających się ze sobą historii i historyjek, niekoniecznie powiązanych ze sobą i niekoniecznie istotnych? Bardzo ciekawym akcentem są opisy tajników zawodu modelki oraz pracy w prosektorium. I myślę, że właśnie te elementy wyróżniają tę książkę na tle wielu innych powieści obyczajowych, dotyczących codziennego życia kobiety. Bardzo polubiłam główną bohaterkę i myślę, że każda czytelniczka odnajdzie w tej postaci jakąś ogólną prawdę o nas, kobietach. Natasza jest zwykłą, budząca sympatię dziewczyną, która przeżywa zwykłe dylematy i rozterki. Bardzo podobała mi się jej filozofia, szukanie perfect moments – idealnych momentów w życiu, które można kolekcjonować, a potem w ciężkich chwilach wracać do nich wspomnieniami.

                   Jedyne, co mogę zarzucić tej książce to niektóre, zdecydowanie przegadane fragmenty. Miałam wrażenie, że książka stała się okazją, pretekstem dla autorki do przedstawienia, wyrzucenia z siebie jej własnych poglądów i snucia filozoficznych dywagacji. Z początku było to naprawdę ciekawe, jednak z czasem czułam już przesyt, zwłaszcza, że niejednokrotnie miałam wrażenie, że bohaterka napotyka na swojej drodze przeróżne przepadki tylko i wyłącznie po to, aby autorka mogła jej ustami wypowiedzieć własne poglądy na daną sprawę. Na przykład; Natasza wychodzi z domu, a tu na ulicy manifestacja przeciwko noszeniu futer. I tu zaczyna się kilustronnicowy, wewnętrzny monolog na temat zabijania zwierząt i mody. No i te przemyślenia wydawały mnie się nieco zbyt mądre i wydumane jak na niektóryh bohaterów. :) Ale czy jest to jakaś rażąca wada? Raczej nie. Mi przynajmniej nie zepsuła przyjemności czytania.

                 Podsumowując, „Prosektorium” to ciekawa, obyczajowa książka, na pewno warta przeczytania. Mam nadzieję, że pani Karolina napisze więcej powieści, bo spodobał mi się jej styl i z przyjemnością przeczytam kolejne pozycje jej pióra. A na razie tych, którzy nie czytali jeszcze „Prosektorium” bardzo zachęcam do zapoznania się z tą książką. :) 

Moja ocena: 4/5
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 324

Stosik niedzielny (2)

Zgodnie z zeszłotygodniową zapowiedzią prezentuje moje nabytki z tego tygodnia. Sama jestem zaskoczona tą ilością ksiażek, ale niestety jest to raczej jednorazowa sytuacja. Tak się jakoś nałożyły moje wlasne zakupy książkowe z egzemplarzami recenzenckimi, i tak oto powstały dwa poniższe stosy. :)

Powyższy stos to wszytsko moje własne zakupy. Skorzystałam z promocja w Amazonce i po naprawdę atrakcyjnych cenach uzupełniłam moja biblioteczkę o kilka perełek. :) Szczególnie cieszą mnie dwie powieści Majgull Axelsson i powiększająca się kolekcja książek z serii z miotłą.

Drugi stosik to książki do recenzji oraz jedna wygrana w konkursie (na samej górze). Szczególnie nie mogę się doczekać przeczytania "Zanim umrę" oraz książek Katrzyny Enerlich, która oczarowała mnie swoim "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu". :)

Życzę Wam udanej niedzieli. :) Ja wciąż odsypiam maraton filmów Pedro Almodovara, na którym byłam w noc z piątku na sobotę. Jednak co znaczy niewyspanie, w porównaniu z emocjami jakich dostarzczyło mi obejrzenie "Przerwanych objęć" (Cudo!), "Volvera" oraz "Skóra, wktórej żyję" (Fasynujące i przerażające jednoczesnie). Wszytskie te filmy gorąco polecam! Jestem zauroczona tym rezyserem. :)
piątek, 16 września 2011 | By: Annie

"Małe zbrodnie małżeńskie" - Eric-Emmanuel Schmitt

                      Eric-Emmanuel Schmitt to bardzo popularny, uznany i wysoko ceniony francuski pisarz oraz dramaturg. Kilka miesięcy temu miałam okazję przeczytać zbiór czterech opowiadań tego autora o wdzięcznym tytule "Trucicielka". Książka ta bardzo mi się spodobała i zachęciła do dalszego zapoznawania się z twórczością tego pisarza. Wiele pochlebnych opinii oraz recenzji skłoniło mnie do sięgnięcia po "Małe zbrodnie małżeńskie", które niestety zawiodły moje oczekiwania i zdecydowanie mnie nie zachwyciły.

                     "Małe zbrodnie małżeńskie" to książka o dwójce najbliższych sobie ludzi - mężu i żonie. Ukazuje ich relacje po 15 latach wspólnego życia, to co ich łączy, a także to co ich dzieli. Przedstawia miłość w różnych etapach życia oraz jak zmienia się ona w małżeństwie.

                  "Małe zbrodnie małżeńskie" zawierają wiele mądrych i ciekawych myśli i na pewno można w nich odnaleźć niejedną prawdę życiową czy warty uwagi i zapamiętania cytat. Mnie jednak w ich odbiorze przeszkadzała lakoniczna forma. Czytałam bez emocji, nie wciągnęłam się w historię. Przeszkadzała mi w tym zbyt szybka akcja i za dużo jej zwrotów, tak, że ledwo nadążałam za wydarzeniami. Lubię wgłębić się w przeżycia bohaterów, lepiej ich poznać, a niestety dramat mi tego nie umożliwił. Być może mój odbiór tej pozycji zakłócał fakt, iż o życiu małżeńskim mam zerowe pojęcie. J
Te wszystkie wymienione czynniki złożyły się na moją, niestety niezbyt entuzjastyczną, opinię na temat "Małych zbrodni małżeńskich". Książka zwyczajnie nie trafiła w moje gusta, choć nie żałuje jej przeczytania i uważam ją za pozycję ciekawą. Nie zarzucam nic autorowi, bo uważam, że wina leży raczej po mojej stronie. Do mnie po prostu konwencja dramatu niezbyt przemawia i zupełnie się nie sprawdza jeśli chodzi o moje zapotrzebowania literackie. Dramat to po prostu nie „mój” gatunek. Zaznaczam, że "Małych zbrodni małżeńskich" nie uważam za pozycję niewartą uwagi czy przeczytania. Nikomu też jej nie odradzam. A ja na pewno podejmę dalsze próby czytelnicze z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta.

Moja ocena: 3+/6
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 97
niedziela, 11 września 2011 | By: Annie

Pierwszy stosik wrześniowy

Co jest najlepsze na poprawę humoru, gdy trzeba wstawać rano do szkoły, a wszyscy nauczyciele straszą zbliżającą się maturą? Odpowiedź jest prosta: książki. A najlepiej cały ich stos! :)
Oto moje najnowsze zdobycze:


Ostatni tydzień był dla mnie bardzo intensywny. Przede wszystkim w związku z przeprowadzką musiałam rozpakować chyba tonę kartonów, ale efekt był tego wart. Mam teraz trzy regały, a książki prezentują się na nich wspaniale. :)

Poza tym szkoła rozpoczęła się bardzo intensywną nauką i wszechobecnym straszeniem maturą. Co dziwne, im bardziej nas straszą, tym mniej się boję. :P Jestem dobrej myśli, dziś przeglądałam tematy maturalne na prezentację z polskiego i niektóre są naprawdę ciekawe. Niestety, mam teraz o wiele mniej czasu na czytanie, a co za tym idzie recenzje również będą się pojawiały rzadziej. :( Nie ogranicza to jednak moich zakupów książkowych, tak więc kolejka do przeczytania wydłuża się coraz bardziej. Nie martwi mnie to jednak, a dopinguje - im szybciej uporam się z nauką, tum szybciej sobie poczytam. :) W związku z tym postanowiłam w weekend, co jeden albo dwa tygodnie, przedstawiać Wam moje najnowsze zdobycze książkowe. :) Co sądzicie o takim pomyśle? :)

Milej niedzieli! :)
czwartek, 1 września 2011 | By: Annie

Wyniki konkursu :)

Nastała wiekopomna chwila i oto nadszedł wielki Dzień Losowania, który przyćmił rangą swego wydarzenia rozpoczęcie roku szkolnego. Przygotowania i cała procedura odbyły się według ściśle określonych reguł i pod specjalnym nadzorem (moim). Oto sprawozdanie i wyniki:
:)

Oto wszystkie losy. Do konkursu zgłosiły się 62 osoby, co bardzo mnie ucieszyło. :)

                                          
Losy umieściłam w sepcjalnej, magicznej miseczce (tak serio to nie mam pojęcia co to za naczynie, w życiu go wcześniej nie widziałam, zupełnie nie wiem co robiło w mojej szafie :P)

 A oto zwyciężczyni - CYRYSIA! Serdecznie gratuluję. :)
 
Zwyciężczynię proszę o przesłanie swoich danych na mojego maila (annie@onet.com.pl). Na samym początku przyszłego tygodnia wyślę książkę. :) Wciąż bądźcie czujni, niebawem kolejny konkurs! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...