poniedziałek, 31 października 2011 | By: Annie

Stosik niedzielny (7)

Stosik trochę spóźniony, ale jest :)


1. "Pięciolinia uczuć" - Od wydawnictwa Mira
2,3,4,5,6 - Od wydawnictwa Słowo/Obraz Terytoria. Ogromnie dziękuję :)
7 - Mój własny zakup.

Przy okazji chciałam bardzo podziekować wszystkim osobom, które pod poprzednim stosikiem wypowiedziały się na temat książek o Barcelonie. Kochani, ogromnie mi pomogliście. :) Z całego serca dziekuję! :)

Ostatnio wiele dzieje się w moim życiu osobistym, zwłaszcza na polu uczuciowym. W szkole też mam mnóstwo nauki, choć nie jest aż tak źle. :) Mam ogromny zapał do czytania książek, czasu trochę brakuje, ale i tak jestem zadowolona. Ogólnie dobrze mi ostatnio na świecie. :)
niedziela, 30 października 2011 | By: Annie

"Królestwo czarnego łabędzia" - Lee Carroll

               „Królestwo czarnego łabędzia” to pierwsza cześć trylogii urban fantasy autorstwa Carol Goodman i Lee Slonimsky’iego, małżeństwa piszącego pod wspólnym pseudonimem Lee Carroll. Akcja książki rozgrywa się we współczesnym Nowym Jorku. Poznajemy zwykłą, dwudziestokilkuletnią dziewczynę, Garet, która na co dzień zajmuje się tworzeniem oryginalnej biżuterii. Pewnego dnia, tylko z pozoru przypadkowo, trafia do tajemniczego sklepu z antykami, którego właściciel prosi ją o otworzenie starej szkatułki. Od tej pory całe życie Garet zostaje wywrócone do góry nogami – odkrywa drugie, mroczne oblicze ukochanego miasta. Nagle okazuje się, że ulice są pełne magicznych stworzeń; wampirów, elfów i innych baśniowych stworów, a ona sama ma do odegrania w tym świecie niezwykle ważna rolę. Dziewczyna uczy się wielu nowych mocy, poznaje przeróżne ciekawe istoty, a także odkrywa tajemnicę śmierci swojej matki i znajduje prawdziwą miłość.

                Ciężko jest mi jednoznacznie ustosunkować się do tej książki. Miejscami wydawała mi się mało oryginalna, przewidywalna i zupełnie wtórna, głównie jeśli chodziło o watek miłosny z wampirem. Ale było też sporo chwil kiedy z ogromnym zainteresowaniem czytałam tę powieść, ciekawa co przyniesie każda następna strona. Podróż po miejskich wodociągach, obserwacja ludzkich aur w metrze, wizyta u smoka, kompas w ręce to elementy, o których czytałam z ogromnym zainteresowaniem i emocjami. Bardzo podobały mi się również liczne nawiązania od historii i tajemnic Nowego Jorku, takich jak nieczynne stacje metra, sieć podziemnych korytarzy czy chociażby niedawne, słynne już lądowanie samolotu pasażerskiego na rzece Hudson. W ogólnym wrażeniu to właśnie te pozytywne fragmenty, a także niezwykła różnorodność i barwność postaci, przeważały i sprawiły, że dzięki nim moje ogólne wrażenie o tej książce jest całkowicie pozytywne. Cieszę się, że autorzy nie skupiali się przesadnie na wątku miłosnym i pozostaje on jedynie w tle rozgrywających się wydarzeń, bo szczerze mówiąc nie należy on do najbardziej udanych.

                 Na polskim rynku pojawia się coraz więcej literatury typu urban fantasy, choć na podstawie przeczytanych przez mnie dotychczas książek z tego gatunku raczej nazwałabym ją po prostu rozgrywającym się w mieście paranormal romance i właśnie takim mianem określiłabym „Królestwo czarnego łabędzia”. Nie żałuję przeczytania tej pozycji, choć fajerwerków też nie było. Ot, ciekawa, miejscami wciągająca historia, choć niekoniecznie zapadająca w pamięć. Stanowi dobrą rozrywkę i doskonale spełnia swoją rolę jako umilacz kilku jesiennych wieczorów. Książkę polecam miłośnikom dobrej rozrywki i lekkiej fantastyki. A ja chętnie sięgnę po następne tomy z serii i poznam dalsze przygody Garet. :)

Moja ocena: 4/6
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 397
Seria: Trylogia - Królestwo czarnego łabędzia
Tom z serii: I
niedziela, 23 października 2011 | By: Annie

Stosik niedzielny (6) + PROŚBA

Tym razem stosik niedzielny przedstawia się w ten oto sposób:


Wszystkie książki to egzemplarze recenzeckie. Cztery książki od Galerii Książki to zupełna niespodzianka, choć bardzo miła i z przyjemnością zagłębię się w świat fantastyki. "Madame Hemingway" od Bukowego Lasu, nie mogę się doczekać przeczytania tej książki - to perełka tego stosiku. :) "Krwawe szaleństwo" to kontynuacja "Mrocznego szaleństwa", świetnej powieści. :)

Przy okazji mam do wszystkich czytelników mojego bloga prośbę. Czy moglibyście napisać mi (pod tym postem lub na mojego maila - annie@onet.com.pl, jak wolicie) jakie znacie książki lub filmy, które dzieją się w Barcelonie? Zależy mi na tym, aby wyłaniał się z nich obraz tego miasta. Jest mi to potrzebne do prezentacji, którą szykuję na polski.
Z książek do tej pory znalazłam:
- "Cień wiatru", "Marina", "Gra anioła" Zafona
- "Kraina duszy" Nuria Amat
- "Miasto cudów" Mendozy
A może znacie jakieś inne książki Mendozy, które lepiej przedstawiają Barcelonę? Ja niestety nie czytałam jeszcze żadnej jego powieści, "Miasto cudów" wybrałam na podstawie opisu.
Z filmów:
- "Wszystko o mojej matce"
- "Vicky Christina Barcelona"

Będę ogromnie wdzięczna za wszelką pomoc, czy choćby drobną sugestię. :)
Z góry wszystkim dziękuję. :)
środa, 19 października 2011 | By: Annie

"Córki Księżyca. Bogini nocy. W zimnym ogniu." - Lynne Ewing

               „Córki Księżyca” to bestsellerowa, amerykańska seria, na którą składa się 13 tomów, w Polsce wydawanych podwójnie, to znaczy każda książka zawiera dwie części przygód. Szczerze mówiąc nieco przeraziła mnie ta liczba 13, nie ze względu na swoją pechowość, ale raczej z powodu mnogości. Jakiś czas temu obiecałam sobie, że postaram się nie rozpoczynać żadnych nowych serii. Jednak jak to bywa z takimi głupimi postanowieniami, szybko je złamałam, właśnie przez ten cykl. :)

               Tytułowe Córki Księżyca to cztery przyjaciółki mieszkające w Los Angeles. Każda z nich skrywa własny sekret; Vanessa potrafi być niewidzialna, Cathy podróżuje w czasie, Selena czyta w myślach, a Jimena przewiduje przyszłość. Dopiero gdy wszystkie się jednoczą, odkrywają, że są boginiami i muszą wspólnie stawić czoła demonom ciemności. Każdy tom skupia się na jednej z przyjaciółek, „Bogini nocy” na Vanessie, a „W zimnym ogniu” na Cathy.

               Opis brzmi dość banalnie. I taka też jest ta książka. Przewidywalna, napisana prostym językiem, niczym nie zaskakująca. Zauważyłam w niej również kilka nielogiczności, głównie jeśli chodziło o podróże w czasie.
Coś jednak sprawiło, że pozycja mi się spodobała, a jej końcowa ocena jest jak najbardziej pozytywna. Co? Książka zdecydowanie ma swój urok. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Każda z części przypomina odcinek dobrego, ciekawego serialu, który wciąga i zapewnia doskonałą rozrywkę w najczystszej formie. Pamiętacie popularny kiedyś serial „Czarodziejki”? Oglądałam go nałogowo z koleżankami, każdy odcinek śledziłam z zapartym tchem. Czytanie „Córek księżyca” było dla mnie jak powrót do tamtych czasów. Każdy tom ma osobna fabułę, dotyczy jednej z dziewczyn, a na końcu ciekawe i zaskakujące rozwikłanie historii. Dzięki tym elementom serię odbieram jak najbardziej pozytywnie. :)

               Nie jest to książka przesadnie ambitna czy też specjalnie wyróżniająca się na tle innych. To po prostu dobra, ciekawa i wciągająca seria, zwłaszcza dla nastoletnich amatorek młodzieżowej fantastyki. Na pewno mniej wymagającemu czytelnikowi, poszukującemu zwyczajnie dobrej zabawy i rozrywki jak najbardziej przypadnie do gustu. Więc jeśli macie właśnie ochotę na lekką i niezobowiązującą lekturę to polecam Wam serię „Córki Księżyca”. Ja z przyjemnością sięgnę po następne tomy z cyklu. :)

Moja ocena: 4/6
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Córki Księżyca
Tom: I i II
Liczba stron: 383
niedziela, 16 października 2011 | By: Annie

"Niedziela nad Sekwaną" - Susan Vreeland

                Kiedy jesteśmy w muzeum i oglądamy jakiś piękny, słynny obraz, podziwiamy wówczas kunszt malarza, jego umiejętności i pomysłowość. Ale czy zastanawiamy się nad postaciami znajdującymi się na płótnie? Kim były te osoby, jak poznały malarza i czemu to właśnie one pozują? Warto jest również zadać pytanie jak doszło do powstania samego obrazu, bo być może kryje się za tym jakaś wspaniała historia. Muszę przyznać, że do tej pory nie bardzo zwracałam uwagę na te elementy. Patrzyłam na obraz jako całość, bez zbytniego zagłębiania się w dzieje jego powstawania czy namalowanych bohaterów. Powieść „Niedziela nad Sekwaną” autorstwa Susan Vreeland uświadomiła mi jak interesującym procesem może być samo tworzenie dzieła i ile ciekawych wydarzeń oraz historii można poznać zagłębiając się w dzieje płótna. To było naprawdę fascynujące odkrycie.

                Powieść „Niedziela nad Sekwaną” dotyczy obrazu znanego francuskiego impresjonisty Auguste’a Renoira. Śniadanie wioślarzy to słynne i przełomowe dzieło zarówno w dorobku artysty jak i dla całej grupy impresjonistów. Pod piórem pani Vreeland obraz ożywa. Czytelnik przenosi się do XIX-wiecznego Paryża, gdzie spędza niedziele nad Sekwaną, spaceruje po Montmartre i poznaje historię powstawania tego znakomitego dzieła, a także kilka tygodni z życia jego twórcy.
Autorka zwarła w swojej książce wiele bardzo dokładnych szczegółów i mimo, że wiem, że są one jedynie wytworem jej wyobraźni, to bardzo pomogły mi wczuć się w tamtejsze realia, poczuć klimat XIX-wiecznego Paryża i lepiej poznać bohaterów książki. Nie są to sztywne postacie literackie, to ludzie z krwi i  kości, zabawni, a czasami smutni. Każdy ma indywidualny charakter, niektórych polubiłam mniej, innych bardziej. Nie ma postaci nudnych i bezbarwnych i dzięki temu, mimo dość powolnie toczącej się akcji, książka ani przez chwilę nie jest nudna. Dodatkowo wczucie się w powieść ułatwia poetycki język oraz niezwykle kolorowe i plastyczne opisy. Wszystkie te czynniki tworzą barwną, ciekawą i wciągającą mieszankę.

               Wiem, że niestety nie uda mi się poznać historii każdego wspaniałego obrazu, po części ze względu na brak czasu i ograniczone możliwości, a po części ze względu na fakt, iż nie każdy takową posiada. Niemniej, bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać powieść „Niedziela nad Sekwaną” i poznać dzieje Śniadania wioślarzy. To naprawdę ciekawa, wciągająca i niezwykle klimatyczna lektura, która oprócz świetnej rozrywki stanowi również dobre źródło wiedzy o XIX-wiecznym Paryżu i jego mieszkańcach. Książkę bardzo polecam! To lektura obowiązkowa dla osób lubiących malarstwo, impresjonizm oraz Francję, a także dla tych, które lubią za pomocą powieści odbywać podróże w czasie. :)

             Prawdziwie dobry obraz potrafi zahipnotyzować i przyciągnąć uwagę podziwiającego na długo, sprawić, że choć przez chwilę poczuje się on uczestnikiem sytuacji uwiecznionej na płótnie. To samo uczyniła Susan Vreeland w swojej książce, z bardzo dobrym rezultatem.

Moja ocena: 5+/6
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 578

Plik:Renoir14.jpg

Stosik niedzielny (5)

I nastała kolejna niedziela... Tym razem pod znakiem egzaminu na prawo jazdy, który zdaję jutro rano. :( Trzymajcie kciuki! :) Cały wczorajszy wieczór spędziłam na rozwiązywaniu testów teoretycznych i wkurzaniu się na ich głupotę. Za to teraz już wiem co zrobić z oderwanym palcem i znam definicję kolejki turystycznej. :)

Ale wracając do tematu przedstawiam Wam mój najnowszy stosik, zawierający pozycje upolowane w tym tygodniu. Książki nieodmienie poprawiają mi humor, co przydaje mi się zwłaszcza teraz, gdy łapią mnie jakieś dziwne, jesienne smutki. Zawsze gdy kupię nową książkę lub popatrzę na te stojące na półkach od razu jest mi lepiej. :)


1. "Traktat o szczęściu" - książka od wydawnictwa Znak
2,3,4 - Moje własne nabytki, kupione na podstwie bardzo zachęcających recenzji :)
5. Oliwkowe drzewo" - piąty tom do kolekcji z Oliwkowego Cyklu, od WL
6. "Dogonić rozwiane marzenia" - od Miry
7. "Spacer po szczęście" - od Prószyńskiego, myślę, że idealne na poprawę humoru. :)

Obecnie czytam wspaniałą książkę, "Niedziela nad Sekwaną". W tym tygodniu przeczytałam również "Królestwo Czarnego Łabedzia". Postaram się jeszcze dziś napisać którąś z recenzji, bo kolejka rośnie, a czasu brak...
czwartek, 13 października 2011 | By: Annie

"Kamienna ćma" - Paweł Matuszek

                  W moim księgozbiorze zdecydowanie dominują książki obyczajowe i to właśnie po pozycje z tego gatunku sięgam najczęściej. Jednak, tak jak ze wszystkim, czasem czuję przesyt i ogarnia mnie nieodparta chęć sięgnięcia po lekturę reprezentującą zupełnie odmienny styl. Taka chęć naszła mnie tydzień temu i na szczęście pod ręką miałam powieść autorstwa Pawła Matuszka, „Kamienną ćmę”, która doskonale wpisała się w mój nastrój i spełniła moje oczekiwania o zupełnie odmiennej, wyróżniającej się lekturze.

                  Na środku pustkowia stoi szara wieża, która jest strażnicą. Mieszka w niej tajemniczy człowiek  Beddeos, który sam nie zna swojej przeszłości oraz robot Tyfon. Oboje nie wiedzą co tam robią i czego dokładnie strzegą. Po serii dziwnych wydarzeń Beddeos postanawia odkryć sens swojego istnienia i wyrusza w podróż przez najgłębsze zakamarki umysłu. Na swojej drodze spotyka wiele niesamowitych i fascynujących istot, a także odwiedza liczne, niezwykle oryginalne miejsca. My, czytelnicy, jesteśmy świadkami jego wędrówki, a także sami zostajemy wciągnięci w grę pozorów i iluzji.

                  Przede wszystkim chcę podkreślić, że jest to w mojej opinii pozycja bardzo oryginalna i nigdy wcześniej nie spotkałam się z tego typu literaturą. Czuje się jednak zobowiązana zaznaczyć, że  jeśli chodzi o fantastykę to jestem zupełnym laikiem i był może to, co mi wydaje się odkrywcze i interesujące dla kogoś bardziej obeznanego z tego typu literaturą może się wydać banalne i przewidywalne. Moja opinia jest zupełnie subiektywna - opieram się na moich dotychczasowych doświadczeniach z fantastyką, a są one niewielkie.

                 Bez wątpienia „Kamienna ćma” jest pozycją dość skomplikowaną i trudną do zdefiniowania. Nie ma w niej jasnej, jednotorowej akcji. Ze względu na wiele zawiłości czytanie jej wymaga ciągłego skupienia, gdyż łatwo się pogubić w historii. Wraz z Beddeosem przemieszczamy się z miejsca na miejsce, w obrębie różnych rzeczywistości, nie wiadomo co jest prawdą, a co jedynie iluzją, co istnieje naprawdę, a co jest wytworem umysłu człowieka. Nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam sens powieści. Postrzegam go jako obraz walki z własnymi słabościami. Jedynym ograniczeniem człowieka jest jego własny strach i obawa przed rzeczywistością. Książka ukazuje jaki niewykorzystany potencjał siedzi w głębi człowieka, w jego umyśle. Ale być może są to tylko moje nietrafione domysły, a inny czytelnik odnajdzie w tej książce zupełnie inne przesłanie. Myślę jednak, że właśnie ta niejednoznaczność i nieprzewidywalność przynajmniej po części stanowią o uroku tej pozycji. Czytając, miałam wrażenie, że autor bawi się Beddeosem, wysyłając go w przeróżne miejsca i stawiając na jego drodze ciekawe istoty, mające mu pomóc odnaleźć Sens. Jednak jest to tylko przykrywka - tak naprawdę pisarz bawi się czytelnikiem, i to mi się podobało. :)

                  Muszę również koniecznie podkreślić, ze książka została przepięknie wydana. Ma twardą oprawę, kartki są z bardzo dobrej jakości papieru. Na wyróżnienie zasługuje również grafika, która jest naprawdę wspaniała, a ilustracje pobudzają wyobraźnię i przykuwają uwagę niezwykłymi szczegółami.

                 W ogólnym podsumowaniu oceniam tę pozycje zdecydowanie pozytywnie. Bardzo podobała mi się jej oryginalność, nieprzewidywalność i odmienność od innych pozycji dostępnych na rynku. Jeśli macie ochotę na coś nowego, na świeży powiew literacki i jednocześnie wciągającą powieść to szczerze polecam Wam sięgnięcie właśnie po „Kamienną Ćmę”. :)

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 258
niedziela, 9 października 2011 | By: Annie

Stosik niedzielny (4)

        W ciągu ostatnich kilku tygodni brakuje mi czasu dosłownie na wszystko, o czytaniu nie wspominając. Zagłębić się w lekturze udaje mi się tylko podczas jazdy autobusem lub metrem, czy też późnym wieczorem. W tym tygodniu udało mi się skończyć naprawdę wspaniałą książkę "Jeden dzień", a także rozpocząć czytanie następnej, "Niedziela nad Sekwaną". Nie jestem zadowolna z liczby przeczytanych pozycji oraz ilości zamieszczanych recenzji, ale pocieszam się, że to tymczasowe - w końcu matura wymaga poświęceń, które jednak kiedyś się skończą. :)
A oto mój najnowszy stosik:


Trzy pozycje na dole to egzemplarze recenzenckie od wydawnictwa Muza - Bardzo dziękuję. :)
Trzy następne to moje własne zakupy, z których się ogromnie cieszę, zwłaszcza z "Wielkiego bazaru kolejowego". :)
"Moja droga B." i "Dziecko Rosemary" to pozycje wygrane u Evity - Bardzo, bardzo dziękuję! :)
"Każdy kot ma dwa końce" to urocza książeczka od wydawnictwa MG, recenzja niebawem. :)

To tylke ode mnie, miłej niedzieli! :)
niedziela, 2 października 2011 | By: Annie

"Rodzinne sekrety" - Nora Roberts

                 Nora Roberts to znana na całym świecie autorka kilkudziesięciu powieści obyczajowych i romansów. Wiele czytelniczek pokochało jej twórczość za ciekawe historie i umiejętne łączenie wątku romantycznego z sensacyjnym. Mimo, że miałam wcześniej możliwość zapoznania się z pisarstwem pani Roberts, nie skorzystałam z tej okazji. Obawiałam się kiczowatego, przesłodzonego romansu – a tego nie znoszę. „Rodzinne sekrety” to pierwsza książka tej pisarki, którą przeczytałam i przyznaję, że miło się rozczarowałam.

               „Rodzinne sekrety” to książka, która zawiera w sobie dwie niezależne powieści. Łączy je wspólny czynnik – rodzinna tajemnica. Bohaterami pierwszej, „Partnerzy czy rywale” jest dwójka reporterów, Matt i Laurel, którzy prowadzą wspólne śledztwo (bardzo ciekawe, nawiasem mówiąc), rywalizują ze sobą, jednak z czasem zaczyna między nimi iskrzyć...
Druga historia, „Sztuka mistyfikacji”, dotyczy dwójki młodych artystów, Adama i Kirby. Malarz przyjeżdża do rodzinnej posiadłości dziewczyny, gdzie pod pozorem pracy nad najnowszym obrazem wypełnia tajne zlecenie. Sprawy komplikują się gdy pomiędzy nimi pojawia się miłość...

              Obie powieści bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Zostały napisane dobrym, lekkim stylem. Czyta się je naprawdę szybko i przyjemnie. Każda z nich rozgrywa się w bardzo barwnej i ciekawej scenerii, a opisy miejsc dobrze obrazują sytuację i pozwalają wczuć się w historię i przeżycia bohaterów. Szczególnie spodobał mi się wątek kryminalny w pierwszej powieści, choć zagadce w drugiej również niczego nie brakuje. Muszę przyznać, że w przypadku obu tych tajemnic byłam zaintrygowana i czytając naprawdę z dużym zaangażowaniem wyglądałam rozwiązania zagadki. Nie spodziewałam się, że część nieromansowa odegra aż tak znacząca rolę obu pozycjach. Uważam to za bardzo udany zabieg, który przyniósł pozytywny efekt i przyczynił się do jak najbardziej udanych wrażeń końcowych.

              „Rodzinne sekrety” może i nie zasługują na literackiego Nobla, niemniej stanowią dobry przykład porządnej literatury kobiecej i w takiej kategorii książka ta jak najbardziej zasługuje na uznanie i uwagę. To po prostu dobre babskie czytadło, w sam raz do autobusu czy na relaks w wannie. Sądzę, że każda kobieta, od czasu do czasu potrzebuje takiej lekkiej, odprężającej lektury o romantycznej miłości. Nie jest to pozycja wybitna, mi jednak jak najbardziej odpowiadała. A znajomość z Norą Roberts będę kontynuowała, mam nadzieję, że w bliskiej przyszłości. Polecam. :)

Moja ocena: 4+/6
Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 411

Top 10: bohaterowie, z którymi wybrałabym się na randkę

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Pomysłodawczynią akcji jest Klaudyna. :)

Po raz pierwszy biorę udział w tej akcji. Oto moja subiektywna lista dziesięciu bohaterów, z którymi chętnie wybrałybym się na randkę. 
1. Jasper Hale - Saga "Zmierzch"


 2. Damon Salvatore - "Pamiętniki Wampirów"
Mroczny, zly i te oczy! czego chcieć więcej? :)


3. Rhett Butler - "Przeminęło z wiatrem"


4. Heathcliff - "Wichrowe Wzgórza"


5. Patch - Seria "Szeptem"


6. Gilbert Blythe - seria o Ani z Zielonego Wzgórza


7. Dexter Mayhew - "Jeden dzień"


8. Legolas - "Wadca Pierścieni"


9. Wiedźmin


10. Mr Darcy

 odb-The-Look.jpg
  
Jak widać nie jestem zbyt oryginalna, wiele z moich randkowych bohaterów już wielokrotnie pojawiało się w zestawieniach innych blogerek. Zdecydowanie preferuję mroczne, skomplikowane, choć również bardzo przystojne typy. Cóż, taki mój los. :)
Miłej niedzieli, stosika dziś nie zamieszczam, bo byłby żenujaco mały - składalby się tylko z jednej pozycji. Za to za tydzień to nadrobię. :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...