środa, 30 marca 2011 | By: Annie

"Korsarze Czarnej Róży" - Dorota Gadomska

Zawsze, z ogromnym zainteresowaniem sięgam po książki poświęcone piratom i ich pełnemu przygód życiu. Tak więc pełna nadziei i zapału zabrałam się za lekturę „Korsarzy Czarnej Róży” i... niestety spotkało mnie ogromne rozczarowanie.

Książka zapowiada się ciekawie. Opowiada bowiem historię piratki, Roberty Loxley, która po śmierci ojca przejmuje dowództwo nad wszystkimi jednostkami i piracką wyspą. Jej głównym celem jest pomszczenie ojca i zemsta na jego przeciwnikach.
Jednak mimo całkiem ciekawej fabuły powieść ta po prostu mi się nie podobała. Dlaczego?

Po pierwsze zupełnie nie przypadł mi do gustu styl w jakim została napisana. Jest on moim zdaniem śmiesznie prosty, sztuczny i często infantylny. Kluczowe, mające ogromny wpływ na rozwój wydarzeń i najciekawsze momenty są przedstawione w sposób bardzo lakoniczny, niemalże w jednym czy w dwóch zdaniach. Natomiast rzeczy zupełnie nieistotne oraz nic nie wnoszące dialogi pojawiają się na każdym kroku, co zdecydowanie nie dodaje książce uroku a jedynie sprawia, że jak najszybciej chce się przez nią przebrnąć. Powieść co prawda przeczytałam bardzo szybko, jednak nie dlatego, że tak mnie wciągnęła, ale żeby jak najszybciej ją skończyć, odstawić na półkę i zapomnieć.

Ogromną wadą było dla mnie również to, że w ogóle nie odczuwałam żadnych emocji w trakcie lektury. Już po kilku pierwszych rozdziałach zorientowałam się, że piratce i tak wszystko się udaje, więc nie ma sensu angażować się emocjonalnie w jej przygody. Mojej sympatii nie wzbudziła niestety żadna postać. Ale co gorsza żadna też nie wywołała we mnie antypatii czy nawet jakichkolwiek negatywnych uczuć. Wszyscy bohaterowie byli dla mnie jednowymiarowi i niczym się między sobą nie różniący. Żadnego z nich nie poznałam bliżej, chociażby nawet na tyle aby go polubić lub znienawidzić.

W oczy rzuciło mi się także kilka błędów rzeczowych, związanych z podróżami i długością ich trwania. Umotywowanie postępowania i zachowania Roberty było delikatnie mówiąc zupełnie nieprawdopodobne i nic nie wyjaśniające. Zupełnie jakby autorka uznała, że nie ważny jest sens książki, czy jakakolwiek jej zgodność z prawdą historyczną i geograficzną. Liczy się jedynie szczęśliwe, przesłodzone zakończenie i kolejne śluby.

Nie uważam się za znawczynię pirackiej literatury, ale nawet taki laik jak ja szybko się zorientuje że w tej książce, zwłaszcza pod względem obyczajów i zachowania piratów, zdecydowanie coś nie gra. Jak dla mnie prawdziwym korsarzem nie jest ten, kto przeprasza gdy czasem zdarzy mu się przekląć, płacze na ślubach, organizuje przyjęcia urodzinowe i nigdy w życiu nikogo nie zabił. A taka jest właśnie główna bohaterka.

Oczywiście mimo tych negatywnych stron w książce można odnaleźć również i zalety. Uważam, że okładka jest naprawdę ładna i zachęcająca do lektury. Drugim plusem tej pozycji, jest to, że po jej przeczytaniu można docenić jak dobre w porównaniu z nią mogą być inne książki o piratach :P.

Większość wspomnianych przeze mnie czynników czyni z tej książki pozycję dla zdecydowanie młodszej grupy czytelników. Zatem jeśli masz 8, 9 czy 10 lat, sięgnij po tą powieść, być może Ci się spodoba. Natomiast jeśli jesteś starszym i bardziej wymagającym czytelnikiem zdecydowanie odradzam lekturę „Korsarzy Czarnej Róży”. Dla mnie była to po prostu strata czasu. Być może dziesięciolatek byłby nią zachwycony, ja niestety nie jestem.
wtorek, 29 marca 2011 | By: Annie

"Dziewczyna i chłopak. Wszystko na opak" - Wendelin Van Draanen

    Julianna Baker po raz pierwszy ujrzała swojego sąsiada, Bryce'a Loskiego kiedy oboje mieli po 6 lat. Ona zakochała się w nim bez pamięci, on uważał, że nie ma większego utrapienia w życiu niż bycie obiektem zainteresowania Juli. Taki układ utrzymuje się aż do gimanzjum, do momentu kiedy chłopak dostrzega w swej sąsiadce to, czego dotąd nie widział, a ona poznaje jego prawdziwe oblicze i odkrywa, że Bryce wcale nie jest taką osobą, za jaką go do tej pory uważała...

   Gdybym miała krótko scharakteryzować książkę "Dziewczyna i chłopak. Wszystko na opak" myślę, że najtrafniej opisałyby ją słowa: lekka, wciągająca i urokliwa opowieść z morałem. Posiadanie tych cech czyni z tej pozycji idealną lekturę dla młodzieży, głównie jej żeńskiej części. Jednak tym, co nadaje książce charakter, to "coś" i zdecydowanie wyróżnia ją spośród wielu innych "młodzieżówek" jest mądre zakończenie i ciekawa konstrukcja utworu. Nietypowa budowa powieści przejawia się w dwutorowym sposobie narracji. Każdą przygodę poznajemy bowiem z dwóch punktów widzenia, Bryce'a i Juli. W kilku innych recenzjach tej książki zobaczyłam, że dublowanie wydarzeń było oceniane jako negatywna cecha tej pozycji. Jednak moim zdaniem wcale nie jest to wada, a raczej duży atut powieści. Taki sposób narracji doskonale ukazuje jak różnie na świat może patrzyć chłopak i dziewczyna, a także uczy czytelnika, że nie należy oceniać sytuacji po pozorach, bo mogą być one bardzo mylące. Bardzo podobało mi się również zakończenie, które pozytywnie mnie zaskoczyło, bo okazało się być zupełnie inne niż z początku zakładałam. Natomiast zawarty w książce morał skłania czytelnika do refleksji i sprawia, że o tej pozycji nie zapomina się jeszcze długo po zakończeniu czytania.
    Moim zdaniem autorce należy się również ogromny plus za stworzenie tak sympatycznych i realistycznych postaci. Od samego początku moją ogromną sympatię wzbudziła Juli, cała jej rodzina a także dziadek Loski. Mniej pozytywne odczucia towarzyszyły mi natomiast względem Bryce'a i jego ojca, jednak nie było to spowodowane ich złą konstrukcją a po prostu okropnym charakterem.
Ciekawi i autentyczni bohaterowie sprawili, że książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i przez cały czas identyfikowałam się z jej postaciami. Zawsze w trakcie lektury zwracam ogromną uwagę na autentyczność bohaterów i możliwość wczuwania się w ich przeżycia. Często obecność tego elementu, lub jego bark, przeważa na mojej ocenie danej pozycji. Na szczęście, w tym przypadku książka jak najbardziej zaspokoiła moje oczekiwania względem bohaterów i z przyjemnością sięgnę po kolejne utwory pióra Wendelin Van Draanen.

   Pozycja "Dziewczyna i chłopak. Wszystko na opak" jest napisana lekkim, zabawnym językiem, dzięki czemu czyta się ja naprawdę szybko i przyjemnie. Wielokrotnie w trakcie lektury zabawne dialogi i komiczne sytuacje rozbawiły mnie niemalże do łez. Książkę polecam głównie żeńskiej części młodzieży choć sądzę, że i nieco starszy czytelnik odnajdzie w niej coś dla siebie. Może dzięki niej przypomni sobie swoje dzieciństwo i pierwszą miłość? A ja lekturę tej książki bardzo polecam jako formę relaksu a przy okazji także pretekst do chwili refleksji. 

Moja ocena: 5/6
Liczba stron: 222
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 2011

A oto zwiastun filmu, który powstał na podstawie książki. Zapowiada się bardzo ciekawie i z przyjemnością go obejrzę :) Dam wtedy znać czy dorównuje książce :)

sobota, 26 marca 2011 | By: Annie

"Tysiąc dni w Wenecji" - Marlena De Blasi


    "Tysiąc dni w Wenecji" to pierwsza pozycja z włoskiego cyklu pióra amerykańskiej pisarki i dziennikarki, Marleny De Blasi. W tym tomie przenosimy się w magiczny świat Królowej Adriatyku - Wenecji. Poznajemy historię wspaniałego romansu autorki z Nieznajomym o jagodowych oczach oraz początki ich wspólnego życia we Włoszech.

"W Wenecji kryją się wszystkie nasze fantazje. Woda, światło, kolor, zapach, ucieczka, przebranie, swoboda są niczym uplecione ze złota i naszyte na spódnicę, którą Wenecja wlecze po kamieniach za dnia i rozpościera nad laguną nocami, nigdy całkiem czarnymi. Podążam tam, dokąd prowadzi mnie Wenecja. "*

    "Tysiąc dni w Wenecji" to  pozycja, którą ciężko jest zaszufladkować do jednego gatunku. Powieść ta łączy bowiem w sobie zarówno romantyczną historię, jak i przewodnik po zaułkach Wenecji oraz książkę kucharską. Z początku nie do końca mogłam się przekonać do przepełnionego przymiotnikami stylu pisania autorki, ale z czasem przezwyczaiłam się do niego tak, że zupełnie przestał mi przeszkadzać, a barwne i plastyczne opisy stały się jednym z głównych atutów powieści.
Wiele uroku dodają książce również momenty kiedy ujawniają się różnice kulturowe oraz językowe między narzeczonymi. Prowadzi to do wielu zabawnych sytuacji (choć może niekoniecznie dla samych zainteresowanych). Dodatkowy plus w moich oczach powieść zyskała także dzięki temu, że obok tych niemalże idealnych i romantycznych chwil ukazuje również te gorsze, pełne wątpliwości i problemów związanych z zupełną reorganizacją dotychczasowego życia bohaterów. Książka zyskuje na tym wiele realizmu i autentyczności.
Elementem, który niezbyt mi się podobał w trakcie lektury był fakt, iż niejednokrotnie miałam wrażenie, że romans został zepchnięty na drugi plan, a miasto stało się, o ile nie głównym, to jednym z najważniejszych bohaterów tej książki. Zdecydowanie brakowało mi bardziej szczegółowego przedstawienia relacji między zakochanymi, jednak ciężko jest uznać to za jakiś duży minus. Po prostu taką formę pisania obrała autorka a czytelnikowi nie pozostaje nic innego jak to zaakceptować :).
    Do tej pory Wenecja kojarzyła mi się głównie z zabytkami, karnawałem i gondolami. Dzięki tej książce poznałam jej zupełnie inne, bardziej ludzkie i codzienne oblicze. "Tysiąc dni w Wenecji" to powieść zdecydowanie warta uwagi. Polecam ją zwłaszcza tym, którzy nie mogą się doczekać i chcą już teraz poczuć smak lata i soczystych, włoskich pomidorów!

Moja ocena: 5/6
Liczba stron: 300
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

* Marlena De Blasi, "Tysiąc dni w Wenecji", Wydawnictwo Literackie, 2009, s. 143   

                                
niedziela, 20 marca 2011 | By: Annie

"Crescendo" - Becca Fitzpatrick

    Zawsze, sięgając po kontynuację serii odczuwam pewne obawy związane z jakością i oryginalnością danej pozycji. Takie mieszane uczucia towarzyszyły mi również przed lekturą kontynuacji "Szeptem", zwłaszcza że książka ta bardzo wysoko ustawiła poprzeczkę dla swojej następczyni. Na szczęście, moje obawy rozwiały się od razu po zapoznaniu się z kilkoma pierwszymi rozdziałami "Crescendo" a wraz z dalszym czytaniem przekonałam się, że pani Becca Fitzpatrick dokonała rzeczy bardzo trudnej i dla wielu autorów nieosiągalnej - kontynuacja okazała się być jeszcze lepsza niż wcześniejsza, i tak bardzo dobra część.
     W "Crescendo" poznajemy dalsze losy Nory i Patcha, byłego upadłego anioła, który obecnie pełni funkcję anioła stróża dziewczyny. Jednak na drodze do szczęścia zakochanej pary staje mroczna przeszłość Patcha, niewyjaśniona sprawa morderstwa ojca Nory oraz archaniołowie, którzy nie sprzyjają temu związkowi.
    Autorka stworzyła tajemniczy, mroczny świat, a zaskakujące wydarzenia i doskonale skonstruowana intryga czynią z tej książki naprawdę wyjątkową i zdecydowanie warta uwagi pozycję. Za każdym razem gdy byłam już prawie pewna jak zakończy się historia następował nagły zwrot akcji a ja z zapartym tchem śledziłam dalszy rozwój wydarzeń i podziwiałam kunszt oraz wyobraźnię autorki. Pierwszoosobowy sposób prowadzenia narracji sprawił, że czułam jakbym osobiście uczestniczyła we wszystkich wydarzeniach i towarzyszyły mi do tego adekwatnie głębokie emocje. Z każda kolejną stroną książka robiła się coraz bardziej tajemnicza, a ja zagłębiałam się w świat upadłych aniołów, i co lepsze, wcale nie chciałam z niego wracać. Największym minusem tej książki było to, że tak szybko się skończyła. Nie wiem czy wytrzymam do jesieni kiedy to ukazać się ma "Cisza", kolejna i (o nie!) ostatnia część z serii. :P
    "Crescendo" gorąco polecam wszystkim, niezależnie od wieku, płci i zainteresowań. A tych którzy jeszcze nie czytali pierwszej części cyklu bardzo do tego zachęcam. Naprawdę warto bliżej zapoznać się z tą serią!

Moja ocena: 6/6
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 400

Moją recenzję "Szeptem" można przeczytać tu.

Recenzja filmu "Buddenbrookowie"

   Tym razem, wyjatkowo postanowiłam zamieścić recenzję filmu, który bardzo mi się spodobał i który serdecznie chcę Wam polecić. A jeszcze dziś wieczorem postaram się zamieścić moją recenzję "Crescendo" :)
Miłej niedzieli! :)

    Potencjalny widz sięgając po film „Buddenbrookowie” już z jego okładki może dowiedzieć się, że obraz ten jest najwystawniejszą niemiecką produkcją od lat i wielkim kinowym hitem, który przed ekrany przyciągnął ponadmilionową widownię. Taki opis od samego początku stawia wysokie wymagania i oczekiwania względem ekranizacji, lecz ku mojej radości film ten jak najbardziej im sprostał.
   „Buddenbrookowie. Dzieje upadku rodziny” to nakręcona z rozmachem adaptacja powieści o takim samym tytule autorstwa Tomasza Manna, dzięki której pisarz zyskał rozgłos oraz otrzymał literacką Nagroda Nobla. Twórcy filmu zabierają nas w niezwykłą i fascynującą podróż w czasie do XIX-wiecznej Lubeki. Osią wydarzeń są dzieje zamożnej, kupieckiej rodziny Buddenbrooków. Widz, krok po kroku, dramat po dramacie, obserwuje stopniowy upadek tej szanowanej rodziny oraz osobiste tragedie wszystkich jej członków.
    Już od pierwszych klatek filmu miałam wrażenie jakbym osobiście brała udział we wspaniałym widowisku. Podczas seansu przenosimy się w świat wystawnych bali, urządzonych z przepychem domów oraz intryg i zagmatwanych relacji międzyludzkich, które w większości przypadków opierają się jedynie na chęci zysku. Pogoń za bogactwem i chęć wspinania się coraz wyżej po drabinie społecznej wyparły niestety w wielu przypadkach takie uczucia jak przyjaźń, a nawet miłość. Dzięki filmowi mamy okazję obserwować stopniowy upadek mieszczańskiego świata i jego tradycyjnych wartości. Wspaniała muzyka oraz przepiękne kostiumy i wnętrza czynią film jeszcze bardziej wciągającym oraz interesującym.
    W trakcie oglądania filmu nasuwa się refleksja jak mało kiedyś kobieta miała do powiedzenia o własnym losie. Jej życie zależało tylko i wyłącznie od ojca, a po ślubie pałeczka władzy zostawała przekazywana mężowi. Jedyną przyszłością młodej dziewczyny było małżeństwo z narzuconym przez rodziców partnerem oraz urodzenie dzieci. W dodatku tylko naprawdę nieliczne mogły wyjść za mąż kierowane miłością. W większości przypadków  głównym celem zawarcia małżeństwa było uzyskanie posagu oraz awans społeczny. Taka sytuacja dotknęła także główną bohaterkę ekranizacji, Tonię Buddenbrook, której z całego serca współczułam podczas oglądania filmu.
    Trudno jest jednoznacznie stwierdzić co tak naprawdę przyczyniło się do upadku szanowanej rodziny Buddenbrooków. Moim zdaniem na tą tragedię złożyło się wiele bardzo niekorzystnych czynników i niefortunnych zbiegów okoliczności. Film uświadamia jak łatwo można stracić wszystko na co pracowało się latami. Ukazuje jak kruche potrafi być szczęście oparte na pieniądzach, a nie na zaufaniu i miłości. Naprawdę, szczerze polecam tą ekranizację. Jest to wspaniały sposób na miłe spędzenie czasu oraz lepsze poznanie ówczesnych realiów społecznych. Niestety, nie mogę porównać tego filmu do jego książkowego oryginału lecz mam nadzieję, że już niedługo uda mi się nadrobić moje czytelnicze braki w tym zakresie.

Moja ocena: 5+/6

Film otrzymałam od serwisu nakanapie.pl za co bardzo dziękuję!!

niedziela, 13 marca 2011 | By: Annie

"Córki" - Joanna Philbin

    Sława, uroda, pieniądze. Niektórzy zabiegają o nie przez całe życie. A niektórzy rodzą się posiadając od razu wszystkie te rzeczy. Do grona takich osób należą trzy główne bohaterki książki „Córki” autorstwa Joanny Philbin. Lizzie Summers i jej dwie najbliższe przyjaciółki, Carina i Hudson mają ogromne szczęście. Dziewczyny mieszkają w luksusowych apartamentach w Nowym Jorku, mają sławnych i bajecznie bogatych rodziców, którzy troszczą się o nie i spełniają niemalże wszystkie zachcianki. Mają także swoją przyjaźń i wiedzą, że zawsze mogą na siebie liczyć. Wsparcie przyjaciółek przydaje się zwłaszcza Lizzie, która nieopatrznie krytykuje swoją słynną matkę w trakcie wywiadu. Nieprzemyślane słowa wpędzają dziewczynę w niemałe tarapaty, ale także sprawiają, że zostaje zauważona przez fotografkę, która pragnie zrobić jej sesję zdjęciową i uczynić z zakompleksionej dziewczyny światową ikonę kobiecego piekna nowej fali. Wiele zamieszania w życiu bohaterki wywołuje również nagły powrót do miasta przyjaciela z dzieciństwa, który przez ostatnich kilka lat znacznie wyprzystojniał... 

     Powieść została napisana lekkim językiem, dzięki czemu czyta się ją szybko i przyjemnie. Co bardzo mi się podobało, bohaterki nie zostały przedstawione jako puste panienki, które czas spędzają jedynie na zakupach, imprezach i plotkowaniu. Przyjaciółki wydają się być miłymi, wesołymi i skromnymi dzieczynami, z którymi z chęcią bym się spotkała a może nawet i zaprzyjaźniła. Każda z nich ma swoje zainteresowania oraz pasje, usiłuje wyzwolić się spod wpływu rodziców i szuka swojej własnej drogi życiowej. Bardzo podoba mi się zdrowy rozsądek Lizzie, który udało jej się zachować mimo otaczającego ją od urodzenia przepychu, zepsucia i metarializmu. Bardzo ciekawie opisane są także relacje na linii dziecko-sławny rodzic. Dodatkowo nabrały one dla mnie autentyczności gdy z opisu na okładce dowiedziałam się, że Joanna Philbin sama jest córką gwiazdy amerykańskiej telewizji. Wykorzystanie przez pisarkę własnych doświadczeń z dzieciństwa poskutkowało doskonałą konstrukcją bohaterek. Złożoność ich emocji oraz przemyśleń sprawia, że są one postaciami bardzo realistycznymi.

     Nie jest to typowa, płytka, młodzieżowa książka jak mogłoby się z początku wydawać. Skałania bowiem do przemyśleń na temat kosztu jaki płacą dzieci za sławę i popularność swych rodziców. Ukazuje jak trudno jest odnaleźć siebie i prawdziwych przyjaciół w świecie pełnym przepychu, którym rządzi bezwzględny pieniądz. Po lekturze książki stwierdziłam, że ciesze się, że mam zwykłych rodziców. Życie w nieustającym blasku fleszy i ciągłe porównywanie na łamach gazet do słynnych członków rodziny musi być ogromnie męczące i frustrujące, zwłaszcza, że paparazzi tylko czekają na nawet najdrobniejsza wpadkę.

    Już nie mogę się doczekać kiedy ukażą się kolejne tomy z tej serii. Na pewno z przyjemnością po nie sięgnę, zwłaszcza, że "Córki" mają bardzo intrygujące zakończenie. Powieść tą polecam wszystkim dziewczynom oraz kobietom. Jest to doskonała lektura do odprężenia się w chwili wolnej, skałaniająca do przemysleń na temat kosztu sławy. Bardzo polecam!!!

Ocena: 5/6
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 304
środa, 9 marca 2011 | By: Annie

Wiosenny stosik

   Zainspirowana Waszymi pięknym stosikami ja także postanowiłam pochwalić się swoimi najnowszymi nabytkami :) W skład mojego stosiku wchodzą zarówno pozycje, które otrzymałam do zrecenzowania jak i te zakupione przeze mnie. Niektóre udało mi się zakupić po naprawdę okazyjnych cenach, korzystając z promocji w księgarniach. Niezależnie od źródła ich pochodzenia jestem z wszystkich ogromnie dumna :).

1. "Wakacje z piekła" - do zakupu tej książki skusiła mnie znaczna przecena w Matrasie. Mam nadzieję, że nie rozczaruję się tą pozycją i choć trochę przybliży mi ona niestety wciąż tak odległe wakacje ;)
2. "500 000 opowieści o miłości" - Cuca Canals
3. "Siódmy sekret szczęścia" - Sharon Owens - najnowsza książka jednej  z moich ulubionych autorek. Czeka grzecznie na półce, aż znajdę więcej czasu żeby się nią nacieszyć.
4. "Korsarze czarnej róży" - Dorota Gadomska" - do recenzji od wydawnictwa Novae Res
5. "Bywalcy metra" - Juliette Kahane - jak, że codziennie jeżdżę metrem do zakupu tej książki skusił mnie jej tytuł :)
6. "Crescendo" - Becca Fitzpatrick - otrzymałam do zrecenzowania od wydawnictwa Otwarte. Już nie mogę się doczekać rozpoczęcia lektury tej książki!
7. "Skaza" - Zofia  Borowska-Wyrwa - od wydawnictwa Novae Res. Recenzję tej ksiązki możecie przeczytać w poprzednim poście lub po prostu klikając na tytuł :)
8. "Mów mi Brooklyn" - Eduardo Lago - kolejna książka nabyta po bardzo okazyjnej cenie na wyprzedaży w Matrasie :)
9. "Córki" - Joanna Philbin - od wydawnictwa Bukowy Las. Jestem w trakcie lektury, więć już niebawem możecie spodziewać się recenzji tej książki :)
10. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" - Stieg Larsson - ta książka jeszcze długo poczeka na swoją kolej :P

A oto drugi, dwuczęściowy stosik, który dotarł do mnie dosłownie przed chwilą ;)


1. "Tysiąc dni w Wenecji" - Marlena De Blasi
2. "Oliwkowa farma" - Carol Drinkwater - pierwszy tom oliwkowej serii
 + Uśmiechnięty żółw :)

Obie te książki otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego, za co jemu i pozostałym wydawnictwom, które zdecydowały się na wysłanie mi egzemplarzy recenzenckich serdecznie dziękuję!!!

Już niebawem moja książkowa kolekcja zwiększy się o kolejnych sześć pozycji, ponieważ oczekuję jeszcze na moje zamówienia z kilku internetowych księgarni. Oczywiście postaram się wstawić tu także zdjęcia tych moich najnowszych nabytków :)
Mam tylko problem kiedy ja to wszystko przeczytam :P W szkole mam dość intensywny, klasówkowy okres, który potrwa zapewne aż do rekolekcji i przez to mam mnóstwo nauki. No ale zawsze na czytanie pozostają mi noce! :P
niedziela, 6 marca 2011 | By: Annie

"Skaza" - Zofia Borowska- Wyrwa

   Już od dawna nie miałam okazji przeczytać żadnej polskiej książki. Nie wiem czy była to kwestia przypadku czy też mojego podświadomego unikania ich po rozczarowaniu  "Domem nad rozlewiskiem". Na szczęście tą złą passę przerwała lektura "Skazy". Na taką książkę czekałam od dawna. Taką, która wreszcie pokaże mi jak dobra, wciągająca i niczym nie odbiegająca od standardów anglosaskich może być literatura polska. I właśnie taką pozycją okazała się być powieść pióra Zofii Borowskiej-Wyrwa.

   Akcja "Skazy" rozpoczyna się około miesiąc przed wybuchem II wojny światowej. Wtedy to poznajemy dwie w żaden sposób niepowiązane ze sobą rodziny i to na zmianę z ich punktów widzenia obserwujemy toczącą się akcję. Pierwsza z nich to mieszkające w Warszawie młode małżeństwo Stefana i Magdy Sobańskich. On jest nie do końca wiernym oficerem, a ona piękną i usilnie próbującą zajść w ciążę kobietą. Druga to niemiecka rodzina Neugebauerów. Arnold, głowa rodziny, od lat skrywa przed swoimi bezkrytycznie wielbiącymi Hitlera dziećmi sekret. W ich żyłach nie płynie czysta, aryjska krew. Zawiera ona bowiem tytułową skazę, domieszkę krwi żydowskiej. Kiedy wybucha wojna rodziny zostają rozdzielone. Stefan trafia na front, a jego żona wyjeżdża na wieś. Arnold jest natomiast zmuszony do pełnienia służby na polskiej prowincji. Dopiero po przyjeździe na miejsce odkrywa, że przydzielono mu nadzór nad rodzinnym miastem jego żydowskiej babki, w którym cały czas być może miesza jego daleka rodzina. Wiele tak skrzętnie skrywanych przez lata sekretów już niebawem ujrzy światło dzienne... Ścieżki bohaterów krzyżują się, a oni sami przekonują się na własnej skórze o jak destrukcyjny wpływ na człowieka może mieć wojna. Jednak odkrywają także siłę jaką może dawać wzajemna miłość, przyjaźń i zaufanie.

   "Skaza" to książka wielowątkowa. Autorka podejmuje w niej przeróżne zagadnienia, od pierwszej, młodzieńczej miłości poczynając, a na okrucieństwie wojny kończąc. Bardzo podobało mi się to, że powieść ukazuje wiele punktów widzenia na wojnę. Nie każdy Niemiec był zły, tak samo jak nie każdy Polak był wzorem cnót. Także bohaterowie już od pierwszej strony przypadli mi do gustu. Są oni wyrazistymi i naprawdę autentycznymi postaciami, co zawsze bardzo sobie cenię podczas lektury.
Książkę tą czyta się bardzo płynnie i przyjemnie, a akcja toczy się wartko i jest naprawdę wciągająca. Pochłonęłam ją w zaledwie dwa dni, ale na pewno jeszcze do niej wrócę, żeby przeczytać ją na spokojnie i jeszcze raz wszystko sobie przemyśleć i ułożyć.

Powieść ta zachęciła mnie do sięgnięcia po inne polskie książki. Mam także nadzieję, że na rynku już wkrótce pojawią się kolejne dzieła tej autorki. Już teraz wiem, że na pewno z przyjemnością po nie sięgnę. A książkę tą naprawdę szczerze polecam. Zdecydowanie warto ją przeczytać!!

Ocena: 6-/6
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 440

wtorek, 1 marca 2011 | By: Annie

"Dzienniki Carrie" - Candace Bushnell

             Bardzo lubię serial "Seks w wielkim mieście", dlatego "Dzienniki Carrie" autorstwa Candace Bushnell kusiły mnie już od chwili ich wydania. Wciąż nie mogłam się zdecydować na ich kupno w obawie przez rozczarowaniem. Jednak w końcu im uległam (skłoniła mnie do tego spora promocja w empiku) i stałam się ich dumną właścicielką.
           Książka opowiada o licealnych czasach słynnej obecnie Carrie Bradshaw, znanej nam wszystkim jako główna bohaterka serialu "Seks w wielkim mieście". Autorka skupia się na jej pisarskich marzeniach i pierwszych doświadczeniach z chłopakami. Widzimy jak kształtuje się postać Carrie z serialu, którą znamy i lubimy.
            Na moje szczęście książka ta nie okazała się być aż rozczarowująca jak się z początku obawiałam. Nie mogę jednak napisać ze jestem nią zachwycona, bo byłoby to kłamstwo.
             To, co podobało mi się w "Dziennikach Carrie" to styl, w jakim zostały napisane. Jest on lekki, zabawny i bardzo charakterystyczny dla autorki. Miejscami tekst aż iskrzy się od humoru i ciętych ripost Carrie. Dzięki tym elementom książkę tą czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Myślę, że w moich oczach dodatkowym plusem tej powieści stał się fakt, iż jestem w tym samym wieku co główna bohaterka. Doskonale rozumiem jej rozterki i dylematy uczuciowe związane z chłopakami oraz problemy z rodzicami, z którymi nie zawsze da się dogadać :P.
             Elementem, który zdecydowanie nie przypadł mi do gustu w trakcie lektury były jednowymiarowe i nierzeczywiste postacie, tak licznie pojawiające się na kartach książki. Za jedyny wyjątek można uznać tylko i wyłącznie Carrie, której na szczęście udało się zachować dużą dawkę uroku i poczucie humoru. Jednak w książce nie mogło zabraknąć oczywiście "tej złej", najpiękniejszej i najwredniejszej dziewczyny w szkole - Donny La Donny (co za nazwisko! :P). Na liście obecności nie zabrakło także najprzystojniejszego chłopaka w szkole i łamacza niewieścich serc, w którym (a to niespodzianka!) zakochuje się bohaterka. Także najbliższe koleżanki Carrie trudno nazwać ciekawymi postaciami. Według mnie do pięt nie dorastają serialowej Mirandzie, Samanthcie i Charlotte. Również niektóre sytuacje oraz dialogi były moim zdaniem sztuczne, zupełnie nierealne i wymuszone.
             Podsumowując, nie jest to może wybitna literatura, ale przecież nie tego oczekujemy sięgając po książki tej autorki, która jest znana ze swojego lekkiego stylu. Niemniej, jest to moim zdaniem dobry przykład literatury kobiecej, w sam raz do pośmiania się, odprężenia i relaksu w leniwe popołudnie. Nie żałuję że sięgnęłam po tą pozycję, ale sądzę jednak, że książka ta miała większy potencjał, który niestety został częściowo zmarnowany przez autorkę.
Polecam przede wszystkim fankom serialu, choć oczywiście inne osoby również zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. :)

Ocena: 3+/6
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 315
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...